Film powstał w okresie odwilży za czasów Chruszczowa i mocno nagina realia. Przedtem, zgodnie z rozkazem Stalina, Sokołow byłby uznany za zdrajcę jako jeniec. Pogorszyła by jego sytuację służba w armii niemieckiej jako hiwis. Po przedarciu się przez linię frontu nie tylko nie zostałby przyjęty do Armii Czerwonej, ale wylądowałby w gułagu na długie lata. Kłopoty miałby również jego syn po ujawnieniu przeszłości ojca. Z pewnością film "Los człowieka" nie powinien być traktowany jako odzwierciedlający prawdę historyczną.
Problem służby dawnych jeńców z Armii Czerwonej w armii niemieckiej był dość wstydliwy dla ZSRR, a teraz Rosji. Pojawił się w "Wyzwoleniu" Ozierowa w wersji bardziej akceptowalnej dla władzy, czyli zgoda na wstąpienie do ROA lub natychmiastowa egzekucja. Przynajmniej dla części jeńców decyzja o zostaniu hiwisem była dobrowolna, czy to dla ratowania życia, czy wręcz z powodu niechęci do władzy Stalina. Skala wsparcia niemieckiej armii była ogromna. W dywizjach liniowych hiwisi stanowili czasem nawet 20% składu. Nie nosili broni, ale pełnili funkcje pomocnicze typu woźnice (większość transportu Wehrmachtu stanowiły wozy konne), kucharze, czy wykonujący prace inżynieryjne. Zwiększało to liczbę walczących niemieckich rekrutów. Ale były też jednostki policyjne, czy wręcz bojowe składające się z byłych jeńców. Zetknęli się z nimi choćby Alianci w Normandii.