... majstersztykiem propagandy. Jest tak nakręcony, że łykamy jak młode pelikany treści propagandowe, nie zdając sobie sprawy z ich istnienia. Jednak właśnie dzięki temu widać jak na dłoni, kawał roboty jaką musiał sobie zadać Bondarchuk żeby to zakamuflować, ale w taki sposób, żeby nadal oddziaływało, a jednak nie było narzucające się. W tym sensie jest to swoisty majstersztyk w dziedzinie propagandy opakowany w niebanalne pudełko fabuły i kreacji aktorskich.
Tym, którzy już widzieli ale nie zwrócili na to uwagi polecam obejrzeć jeszcze raz - tym zaś, którzy nie widzieli, polecam obejrzeć z otwartą głową i pewną dozą sceptycyzmu.
Cenny ze względu na ww. zabiegi kamuflażu treści i manipulacji widzem.
Może nie zdajemy sobie sprawy z istnienia propagandy, ponieważ jej tam nie ma? Może Bondarczuk opisuje po prostu świat, jaki znał i w istnienie jakiego wierzył? Może po prostu (jak ogromnej większości obywateli ZSRR) wydawało mu się, że to, co pisze "Prawda" jest prawdą i innej prawdy nie ma?