Znakomity film z wprost fenomenalną rolą Jacka Nicholsona. Zagrał niesamowicie sympatyczną postać, która mimo to może budzić wątpliwości czy jest w pełni pozytywna. Osobiście uważam, że tak, ale odsyłam do filmu. Niesamowite jest to, że w paru scenach, podobnie jak w "Infiltracji" i "Lśnieniu" (choć tutaj to tylko jedna scena), aktor improwizuje i jak zwykle wychodzi mu to po prostu niesamowicie. Reszta obsady również znakomita, aktorzy faktycznie wyglądali na chorych psychicznie. Osobiście mam trochę wątpliwości co do przyznania Oscara dla Louise Fletcher - dobra rola, ale nie jakaś wybitna. Trochę też nie bardzo spodobała mi się demonizacja jej postaci, ale może w książce, którą muszę koniecznie przeczytać, będzie lepiej to ukazane. Aczkolwiek nie można jednego zaprzeczyć - jej postać budzi nienawiść i o to też chyba chodziło. Szczególnie rewelacyjna jest scena imprezy w szpitalu psychiatrycznym, choćby dla niej koniecznie warto ten film obejrzeć. 9-/10 Muszę dorwać "Amadeusza".