Niestety bede chyba jednym z nielicznych, ktorym ten film sie nie podobal... po przeczytaniu ksiazki oczekiwalem czegos innego. Zabraklo mi tego "czegos", film okazal sie malo wiarygodny w stosunku do ksiazki. Ogladnalem go tylko dla roli Jacka Nickolson'a, zdecydowanie swietna rola i nie wyobrazam sobie innego aktora w tej roli, ale calego filmu nie uratowal. Jestem zafascynowany ksiazka, autor swietnie przedstawil psychike bohaterow, w filmie niektore sceny moga byc niezrozumiale dla widza (np. koncowa), czytajac ksiazke nie zastanawialem sie dlaczego tak sie stalo, po prostu tak musialo byc, nie bylo inengo wyjscia. Zdaje sobie sprawe, ze film nigdy nie odda charakteru ksiazki. Doceniam dzielo Formana, ale mogl je nazwac inaczej, po tytule nie oczekiwalem wiernej kopii ksiazki, ale mogl bardziej skupic sie na niektorych scenach, ktore dla mnie byly wazne a w filmie ich zabraklo. Ksiazka ma niezwykla aure, a film juz nie...
Moje zdanie jest podobne, Slater. Najpierw przeczytałem książkę, a niedawno obejrzałem film. Pisząc scenariusz do książki zrobiono małą "sieczkę" z książki wybierając co ma się znaleźć w filmie, a co nie.
Nie po raz pierwszy jest tak, że najpierw przeczytałem książkę, a później obejrzałem film. Nigdy naprawdę nie byłem usatysfakcjonowany takimi filmami, które de facto okazują się być (tylko) "na motywach". W końcu jest to (tylko) adaptacja książki i wizja, pomysł piszących scenariusz, a nie wierna kopia książki, ale... i tak się czasem wściekam, że to bym zrobił inaczej, tego bym nie dodał itp. itd. :))
Książki stawiam wyżej lub na równi z filmami, bo w książkach nic nie widzę, wszystko sobie tylko wyobrażam i ... to mnie kręci. Konfrontacja książki z filmem może mieć różne skutki, w przypadku "Lotu nad kukułczym gniazdem" mam mieszane uczucia - z jednej strony naprawdę dobra rola Jacka Nickolson'a, z drugiej strony brakło mi kilku elementów świata przedstawionego w książce... i tego klimatu. Mimo wszystko myślę że się opłaca czytać książki i oglądać ich adaptacje, nawet polecam zrobić tak chociaż raz - upatrzyć sobie jakiś film, którego się nie widziało, a który powstał na podstawie książki i najpierw przeczytać książkę, a potem obejrzeć film. Pozdrawiam :)
Brawo!
Moim zdaniem mozna czerpac z takiego podejscia do filmow wiele wiecej niz tylko je ogladajac:) Ja sam praktykuje juz takie czytanie przed obejrzeniem od czasow, gdy w rece wpadla mi genialna (jak na owe czasy)gra strategiczna Dune. Wciagnela na tyle, ze wkrotce mialem za soba pokazny tom powiesci F. Herberta (nota bene - rewelacja!!!). Calkowitego szku jednak doznalem wowczas, gdy okazalo sie, ze do tego jeszcze mozna obejrzec film!:) Ba! I to nie film byle jaki, a wlasciwie rezyser, bo film to Diuna. Oczywiscie mowa o wspanialej ekranizacji LYNCHA! Film piekny! Jesli ktos lubi sf (zapraszam na moj blog), to wie o co chodzi. Ksiazka bardzo mi sie podobala, a film - daje slowo - Lynch wyczarowal w nim klimat ksiazki! cos pieknego. I nie ma mowy o jakichs porazajacych efektach specjalnych. Tylko aktorstwo i wspaniala muzyka, oraz ta niesamowita historia pustynnej planety...
ah - wspomnienia mi sie wlaczyly :)
potem byly inne tytuly, ze wspomne chocby ostatnie, jak Wladca Pierscieni czy Wojna Swiatow.
Jesli ktos generalnie lubi czytac i np widzial wladce pierscieni w kinie, a nie czytal trylogii, to radze dobrze zaplanowac sobie siegniecie po ksiazke:) Dlaczego? Bo Tolkien napisal cos tak fantastycznego, ze rozpoczecie czytania tej historii w zlym momencie moze poczynic straty w twoim zyciu:) Ta ksiazka TAK BARDZO WCIAGA!!!! :) Zartuje, ale naprawde opowiesc jest genialna. Przed trylogia szczegolnie polecam przeczytac "Hobbita" - to pomoze zanurzyc sie bardziej w swiecie Tolkiena...
Ehh- za duzo paplaniny :)
Mowiac w jednym zdaniu: pozdrawiam wszystkich, ktorzy czynia sobie czytanie rownie waznym, co ogladanie filmow i na dodatek potrafia z polaczenia tych dwoch dyscyplin wiele wiecej dla siebie uzyskac:)
p4a
Ja też najpierw przeczytałem książkę. Po pierwszym seansie trochę się zawiodłem, pomimo, iż film był bardzo dobry (spodziewałem się genialnego). Film nie dorównywał książce, a szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że ją przebije...
Potem, po paru miesiącach, obejrzałem dzieło Formana jeszcze raz (już bez żadnych wygórowanych oczekiwań, które towarzyszyły mi przy pierwszym seansie). Nadawano go wtedy w tv. Nie miałem nic do roboty, więc pomyślałem, że obejrzę sobie kawałek i wyłączę...
I tak obejrzałem "Lot..." do końca. Film Formana tak mnie wciągnął, że nawet nie mogłem się ruszyć... Po drugim seansie zdałem sobie sprawę z tego, że "Lot.." to genialne arcydzieło...
No dobra... Jestem świerzo po i może ktoś by zechciał mi wyjaśnić kim był indianin? Nie rozumiem do końca jego funkcji... Film dobry, ale faktycznie książka wywarła by większe wrażenie. Czuję niedosyt
ja nie czytałem ksaiżki ale końcówke zrozumiałem wiec znowu czego sie koleś czepiasz:| przeciez nie jest trudno wywnioskowac że wodzu chciał uciec z głownym bohaterem ale tylko razem to uciekł z nim bo oboje opuścili ośrodek mimo że Nickolsona zabił (ale opuścił go) koniec filozofowania:| film jest Wielki
No niestety książki i filmy kierują się odrębnymi prawami, to nie jest teatr gdzie aktorzy mówią słowo w słowo z tym co jest napisane, sztuką jest wybrać te fragmenty które zrobią dobre wrażenie na widzu i jednocześnie nie zniechęcą (zanudzą) go do filmu. Ja np. nie wyobrażam sobie zeby w filmie były pokazane "nocne zwidy" Wodza, bo to zupełnie zmieniło by klimat, a klimat w tym filmie jest niesamowity...
nie zgodze się... Książka, genialna, film bardzo dobry. Jasne, że nie było wszystkiego, ale też wszystkiego nie da się zawrzeć w filmie. Nie oczekiwałam wiernej kopii i może dlatego się nie zawiodłam. Film skupia się na jednym aspekcie opowieści odrzucając to, czego się nie da sfilmować. Jednak przesłanie pozostaje- a film jest filmem i nie powinien być porównowany, przynajmniej nie na zbyt ostrych zasadach, do pierwowzoru. Najważniejsze rzeczy pozostały, pozostał klimat- wystarczy.
Wiesz... ja ci powiem tak. Nie ma co przyrównywać książki do filmu, bo film będzie ZAWSZE gorszy od pierwowzoru i nie ma takiej siły co by to zmieniła. To samo można powiedzieć o "Władcy Pierścieni", o "Ojcu Chrzestnym" z niezapomnianymi kreacjami Pacino i Brando. Ale tutaj chodzi właśnie o to, że w książce to wszystko lepiej możesz zrozumieć tj: psychikę bohaterów, dane sytuacje, emocje, uczucia bohaterów. Film nie potrafi tego tak samo przedstawić i nie zmieści wszystkich wątków co jest oczywistym minusem, ale mimo to wszystko nie potrafię powiedzieć, że "Ojciec Chrzestny" czy "Lot nad kukułczym gniazdem" nie są genialnymi i moimi ulubionymi filmami. Wspomnianej książki nie czytałem, ale domyślam się, że nie odchodzi od reguły i jest nieporównana dla filmu. Dlatego twoja wypowiedź i wcześniejsze doświadczenia zachęcają mnie do siągnięcia po nią. Pozdrawiam.
Głupis i tyle... S afilmy, które sa lepze od książek. A w przypadku Lotu to dla mnie film jest arcydziełem, a książka jedynie bardzo dobra.
Poza tym nie trzeba bylo czytać książki, zeby zrozumieć zakonczenie.
również uważam że film nigdy nie dorówna książce (uważam tak mimo iż nie czytam wiele książek). Ale zdarzają się jednak wyjątki a zaliczam do nich m.in. "Czas Apokalipsy" (na motywach książki "Jądro ciemności" j. Conrada), "Forresta Gumpa". Niestety fim nie jest w stanie tak wiernie oddać klimatu powieści i myślę że nie ma nad czym dyskutować. A jeżeli chodzi o "Lot..." to książkę uważam za arcydzieło, a film za jego znakomitą adaptację. Oczywiście nigdy nie dorówna on pierwowzorowi, ale nie oznacza to że jest on do bani.
PS. Zakończenie w filmie nie jest jakoś niezwykle skomplikowane i bez czytania książki można je bez trudu zrozumieć. Nie wiem więc w czym problem
Otóż nie masz racji. Chcesz przykład książek które są kiepskie a powstały z nich znakomite filmy? Ok no to proszę 2:
Bez lęku Weira
Co się wydarzyło w Madison County Eastwooda
Obie powstały na podstawie ksiązek ogólnie uznanych jako kiepskie, a oba filmy uznane są równiez ogolnie jako bardzo dobre. I co Ty na to?
Takich przykladów jest wiecej.
Oczywiscie zgadzam się z tym, ze zazwyczaj jest tak, ze powstają słabe filmy z ksiązek, ale to nie jest zasada.
A nawiasem mowiac Czas apoklaipsy uwielbiam ( uwazam ze Jadro ciemnosci bylo równie dobre, a nawet tgroszkę lepsze niz film), a Forresta stawiam jednak film wyzej niz książkę.
Nie rozumiem po co te dyskusje to nie jest kącik literacki ;-)
Ludzie przecież my tu oceniamy filmy!!
Czytam dużo książek, niektóre ich adaptacje filmowe bardziej lub mniej mi się podobają...Każdy człowiek zrobiłby inny film z tej samej książki!!
więc....Litości nie porównujcie filmu z książką,
przestancie z takimi tematami))))to nie ma sensu!
Dokładnie - tutaj się wypowiada na temat filmów czy książek? Jak sama nazwa tej strony wskazuje, jest ona poświęcona filmom. Jak się nie podobał film - wasz problem. Nie mam zamiaru tu czytać waszych zażaleń, że ksiązka to, a film tamto... Wypad z kina!
prawda jest taka, ze jest bardzo malo dobrych ekranizacji...ale jak to ktos juz wyzej napisal mamy oceniac filmy a nie ksiazki...jesli chodzi o "lot nad kukulczym gniazdem" to moim zdaniem ten film jest arcydzielem i nie tylko ze wzgledu na gre jacka nicholsona ale ze wzgledu na caloksztalt...
p.s.wydaje mi sie ze zakonczenie filmu nie jest az tak skomplikowane, ze osoby ktore ksiazki nie czytaly mogloby go nie zrozumiec...
Czytałem widziałem na deskach " Teatru Nowego " w Poznaniu, widziałem na dużym ekranie. I powiem tyle czy to na papierze czy na kliszy czy na scenie zawsze kończyło sie inaczej i były pewne odstępstwa od ksiązki. Jak dlamnie McMurphy to najlepsza rola Jacka N. a jeśli chodzi o adaptacje to wkońcu każdy reżyser dodaje coś od siebie a ty to oceniasz nie musi ci sie podobać choć ja uważam że to majstersztyk. Na koniec na mnie największe wrażenie zrobiła adaptacja teatralna J. Andrzejewski (McMurphy) sprostał zadaniu moim zdaniem trudnemu, efekt wyśmienity