Lot nad kukułczym gniazdem

One Flew Over the Cuckoo's Nest
1975
8,5 430 tys. ocen
8,5 10 1 430158
8,7 74 krytyków
Lot nad kukułczym gniazdem
powrót do forum filmu Lot nad kukułczym gniazdem

Pean na cześć wolności

użytkownik usunięty

Wśród filmów, które widziałem, "Lot nad kukułczym gniazdem" zajmuje miejsca wyjątkowe. Udało się Formanowi przedstawić ambitną, porywającą i uniwersalną opowieść o wiecznym kontestatorze i buntowniku w sposób bardzo przystępny. Właściwie wszystko już zostało o filmie napisane i powiedziane, ograniczę się więc do własnych odczuć i subiektywnych wrażeń.

McMurphy nad wszystko przedkłada wolność - jest gotów poświęcić dla niej bardzo dużo. Łatwo jest się z nim utożsamić, zrozumieć go i trzymać za niego kciuki. Wielki Jack Nicholson tworzy tu jedną z najwybitniejszych kreacji w historii kina, a jego rola urasta do rangi symbolu. Znakomicie wypada również Louise Fletcher - jej postać uosabia ograniczone spojrzenie na człowieka, potrzebę kontroli, dyscypliny oraz wiarę w zbawienną moc urzędów. Nie jest jednak do końca zła - aktorce do pewnego stopnia udało się ją wybronić. Jej intencje są szlachetne, chce dobrze, ale obrane metody w ostatecznym rozrachunku nie dają możliwości sukcesu.

Niemal każda scena w filmie jest mistrzostwem sama w sobie, filmowym majstersztykiem. Nie da się zapomnieć sesji terapeutycznych, nauki gry w kosza, ucieczki na statek, dialogów z lekarzem czy oglądania meczu przy wyłączonym telewizorze. Wymowa filmu jest niezwykle silna i konkretna, silnie angażująca widza w zdarzenia, ale też prowokująca do działania w rzeczywistości. Jednak czy McMurphy byłby szczęśliwszy, gdyby upragnioną wolność zdobył? Czy samo dążenie do niej, manifestacje i bunt to nie jest tak naprawdę bardzo dużo? Myślę, że dążenie do wolności jest chyba istotniejsze niż sama wolność, choć to oczywiście osobna dyskusja.

Forman dokonał wielkiej sztuki - stworzył dzieło wybitne, kultowe i prawdziwe, które dodatkowo (co nie jest wcale częste) znakomicie się ogląda. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, a po seansie pojawi się uczucie, że obcował z czymś niezwykłym. Wszelkie wyrazy sprzeciwu czy próby udowodnienia, że film jest przereklamowany wydają się być dla mnie jedynie prowokacją, która osiąga odwrotny skutek od zamierzonego - będzie przyczynkiem do dyskusji, z której "Lot..." bez wątpliwości wyjdzie obronną ręką.