na pewno bardziej przygnębiająca, zwłaszcza w miejscach, gdzie opisywani są poszczególni pacjenci i stosunek państwa do (potencjalnie) obłąkanych. Ekranizacja i tak zasługuje na 9/10
zazwyczaj książka jest lepsza:)
choć w tym wypadku i film jak najabrdziej udany.
pzdr.
Książka jest genialna. A film, pomimo niesamowitej roli Nicholsona, nie zachwyca.
Brednia. I książka i film są genialne.
No, ale co tu dyskutować z kimś kto daje 10 piratom z karaibów.
ja dałem :P ale to nic nie znaczy
"Lot [..]" też zasługuje ode mnie na 10-jeśli nie na 11-szkoda, że sporo zmienili względem książki- była znakomita.
Nie dziwię się, że Kesey chciał ich pozwać do sądu-tak samo bym na jego miejscu zrobił [patrzcie w ->ciekawostki - tam jest info ]
no to chyba normalne ... hmm praktycznie to film nie ma szansy przekazać wszystkiego tego co książka w powiedzmy 120 minutach ... Ale szczerze to film był super zagrał świetną rolę .. Ale tak szczerze czy ten film był lepszy od lśnienia ??? w mojej opinni lśnienie małym kroczkiem wyprzedziło ten film
Nigdy nie zrozumiem dlaczego wszyscy mówią o wyższości książki. I to w każdym wypadku. Wg mnie jest b. dużo filmów lepszych od książek z Ojcem Chrzestnym i Mechaniczną pomarańczą na czele.
może i tak, ale przy czytaniu "Lotu [...]" czułem znacznie więcej emocji niż przy oglądaniu filmu-tak samo miałem przy "Lśnieniu".
autor tematu prawde rzekl, ksiazka bije na glowe film. Jednak oceniamy tutaj film, nie ksiazke.
jedne co chcialbym od siebie dodac to, ze film moglby trwac tak o 1 godzine dluzej, a wiele ciekawych watkow i rozwiazan mozna bylo ukazac. szkoda. jestem ciekaw ile osob zrozumialo pierwsza scene i.e. samochodu zatrzymujacego sie na wrzosowiskach, bez przeczytania ksiazki?
gdyby film byl troche dluzszy, na pewno bylby arcydzielem. 9/10 starajac sie wystawiac ocene jak najbardziej obiektywna.
książka doskonała, film kongenialny, trzyma poziom. jest jednak jedna istotna rzecz, która była w książce a nie została oddana w filmie - narracja z perspektywy wodza.
Ja mam tak, że jak najpierw obejrzę film, potem przeczytam książkę, to film podoba mi sie bardziej. A jak na odwrót to książka jest dla mnie lepsza (np. tak miałam z Lśnieniem, książka była dla mnie świetna, a film taki sobie)
"Lot nad kukułczym gniazdem" oglądałam dość dawno i mało pamiętam, więc książka podobała mi się bardzo.
Czytalem ze Ken Kesey, w 1959 zgłosił się na ochotnika do klinicznych testów robionych dla CIA na Stanfordzie (chodzi o badania nad LSD) i doświadczenie zamknięcia w szpitalu psychiatrycznym zainspirowało go do napisania powieści "Lot nad kukułczym gniazdem.