'Jestem frajerem, który uwierzył w uczciwość, w nieuczciwym świecie. Jestem kapitanem, który stał się siusiumajtkiem. Jestem alkocholikiem, który się poddał.
Jeszcze kilka mc. temu śmiałbym sie z tego co teraz napisał, jednak dzisiaj wiem, że świat jest tak daleki od ideału... od normalności (!), że zgrywanie moralnego wysłannika, jest tak naprawdę porażką! Porażką, bo zamiast walczyć o zmianę rzeczywistości świata w którym się żyje, to zmieniamy tylko swoje życie, przynajmniej tak nam sie wydaje. Kapitanowi tak się wydawało.
Kapitan który uratował 96 os. powinien być dumny, a jednocześnie zmieszany, że ktoś tak wielki, jest niszczony przez 'jakiś' alkochol... Z podniesioną głową, powinien rozpier... swój nałóg i dalej czynić to, czego inni nie potrafią ratować ludzi.