Przyznam, że dość niechętnie podszedłem do tego filmu, zwłaszcza po zwiastunach będących gigantycznym spojlerem. Ale nie było źle, a wręcz przeciwnie, bardzo dobrze. Początek genialny ;) Muzyka, widoczki, miód malina :) Dalej w porządku, katastrofa fajnie zmontowana, Denzel ładnie zagrany ;) Później wciąż ok, choć pierwsze wkroczenie Goodmana wyszło słabo i nie tak efektownie, jak powinno. Nie zachwyciła mnie gra Reilly. Cały czas wyglądała, jakby miała się rozpłakać. W sumie to non stop pochlipywała... Świetny motyw z umierającym na raka. Uwielbiam takie smaczki.
Momentem przełamującym dobry odbiór filmu było cudowne zrządzenie losu, boska interwencja, w postaci pukających na wietrze drzwi, prowadzących do pokoju zaopatrzonego w wiadomo co. I po chwili pojawia się kolejna głupota, Denzel staje się alkoholikiem totalnym i nawet w obliczu tak istotnej dla niego sprawy, nie jest w stanie odmówić nałogowi (choć kilka dni wcześniej ochoczo wylewał zapasy boskiego trunku do kibelka). Trzecią natomiast głupotą był moment przyznania się do winy. Nagle postanowił zostać męczennikiem, chyba go tak ten Dżizas od fanatycznej żoneczki drugiego pilota natchnął. Końcówka to już w ogóle kupa śmiechu. Skazany, z uśmiechem na twarzy opowiada, że w końcu jest wolny, cieszy się, że spotkała go sprawiedliwość i że nigdy już sobie nie polata :) Po prostu super :) Mimo wszystko 7/10 (w końcu przez 80-90% czasu to był naprawdę dobry film)
Ja dzięki Bogu zwiastuny omijam dalekim lukiem, po tym, jak nacięłam się na "Nietykalnych". Znajomy polecił, nie znałam treści filmu, ale po tej zajawce, od razu domyśliłam się całej treści.
Ogólnie to muszę przyznać Ci racje, początek mocny , potem akcja staje się trochę wolniejsza. No i odczucia co do zakończenia filmu tez mam podobne. Ale żeby nie było tak różowo, to trochę się pospieram z Tobą.
Wylanie alkoholu / kurcze, niezły zapasik miał/ to próba walki z nałogiem, Jak widać chęci były, ale wola za słaba. Nałogowcy tak maja.
Przyznanie się do winy... oglądając film, chciałam żeby to zrobił, a jak już było po sprawie, pomyślałam, kurcze, to nieprawdopodobne. Widocznie musiał dojść aż do takiego momentu, żeby oprzytomnieć. Zwalenie całej winy na osobę już nieżyjącą, do której był przywiązany,, tłumaczę sobie, ze resztki człowieczeństwa w nim się odezwały. Wzruszający /ale i smieszny trochę/ moment jego "spowiedzi" w wiezieniu. I fajne stwierdzenie, że mimo zamknięcia czuje się wolnym człowiekiem. Jak wiele mówią te słowa..
O filmie można tylko powiedzieć, że to solidne hollywódzkie kino,z wiarygodną i trzymającą do końca w napięciu, mimo ,ze statyczna historią.Scena samolotowa majstersztyk.Denzel skrojony do tej roli jak jego uniform kapitana-idealnie .Film,który łaczy kino katastroficzne,z sensacynym i moralnym.Warto obejrzeć!!