Lot

Flight
2012
7,4 145 tys. ocen
7,4 10 1 145094
6,7 39 krytyków
Lot
powrót do forum filmu Lot

7/10

ocenił(a) film na 7

Przyznam, że dość niechętnie podszedłem do tego filmu, zwłaszcza po zwiastunach będących gigantycznym spojlerem. Ale nie było źle, a wręcz przeciwnie, bardzo dobrze. Początek genialny ;) Muzyka, widoczki, miód malina :) Dalej w porządku, katastrofa fajnie zmontowana, Denzel ładnie zagrany ;) Później wciąż ok, choć pierwsze wkroczenie Goodmana wyszło słabo i nie tak efektownie, jak powinno. Nie zachwyciła mnie gra Reilly. Cały czas wyglądała, jakby miała się rozpłakać. W sumie to non stop pochlipywała... Świetny motyw z umierającym na raka. Uwielbiam takie smaczki.
Momentem przełamującym dobry odbiór filmu było cudowne zrządzenie losu, boska interwencja, w postaci pukających na wietrze drzwi prowadzących do pokoju zaopatrzonego w wiadomo co. I po chwili pojawia się kolejna głupota, Denzel staje się alkoholikiem totalnym i nawet w obliczu tak istotnej dla niego sytuacji, nie jest w stanie odmówić nałogowi (choć kilka dni wcześniej ochoczo wylewał zapasy boskiego trunku do kibelka. Trzecią natomiast głupotą był moment przyznania się do winy. Nagle postanowił zostać męczennikiem, chyba go tak ten Dżizas od fanatycznej żoneczki drugiego pilota natchnął. Końcówka to już w ogóle kupa śmiechu. Skazany, z uśmiechem na twarzy opowiada, że w końcu jest wolny, cieszy się, że spotkała go sprawiedliwość i że nigdy już sobie nie polata :) Po prostu super :) Mimo wszystko 7/10 (w końcu przez 80-90% czasu to był naprawdę dobry film)

ocenił(a) film na 5
navi69ator

Moim zdaniem największą głupotą to było SPOILER,że wsadzili alkoholika,od którego trzeźwości umysłu zależało dobre imię linii lotniczych,do pokoju z pełną lodówą wódy,wiskacza itp.Nikt mi nie powie,że prawnik oraz przedstawiciel stowarzyszenia pilotów na to nie wpadli.Mega bzdura. SPOILER.Denzel wypadł dobrze,ale ogólnie całokształt,to taka mdła pogadanka o tym jakie szkody może wyrządzić alkohol.Nie umywa się to moim skromnym zdaniem do "Zostawić Las Vegas".

ocenił(a) film na 7
flaga87

Ej, jak ty oglądasz? Wsadzili go do pokoju z lodówą pełną soczków, dopiero później cudowne zrządzenie losu zaprowadziło go do pokoju obok, gdzie rzeczywiście boskiego trunku nie brakowało :)

ocenił(a) film na 8
navi69ator

Skupię się na negatywach, które wypisałeś. A to dlatego że odbieram je całkowicie inaczej. Whip miał zeznać przed komisją, że Katerina była pod wpływem alkoholu. To właśnie był katalizator wszystkich późniejszych wydarzeń. On nie mógł znieś że ma oskarżyć niewinną osobę, którą kochał. Na początku zagłuszał to alkoholem. Potem zamieszkał u swojego przyjaciela. Od picia ochraniało go tylko towarzystwo innych osób i ich ścisła kontrola. W noc przed rozprawą został sam. I tu tkwi cały szkopuł. Samotność to wróg każdego alkoholika. Został sam w pokoju ze świadomością że jutro zwali winę na zmarłą Katerine. I następuje te pukanie do drzwi. Zgadzam się że dosyć nieprawdopodobne. Pytanie czy film ma być prawdopodobny, czy ciekawy. Wracając do Whipa. Właśnie ta nieprawdopodobność mogła go jeszcze bardziej popychać do tego co zrobił. Człowiek w nałogu wszędzie stara się widzieć znaki które w jego mniemaniu nakłaniają go do tego aby ulec pragnieniu. Wchodzi do pokoju a tam lodówka pełna gorzały. Kolejny znak. Zauważ też że on jednak od razu się nie łamie. Odstawia butelkę. Jednak nie ma nic gorszego dla nałogowca niż świadomość że na wyciągnięcie ręki jest lekarstwo na cały jego ból. Dlatego upicie się Whipa uważam za prawdopodobne. Nawet nie wiesz jaką szmatę potrafią zrobić z siebie nałogowcy.
Co do końcówki. Według mnie nie dostrzegasz że on rzeczywiście znalazł się w lepszym położeniu niż by był gdyby przed komisją skłamał. Gdyby cała ta sytuacja uszła mu na sucho to on już nigdy nie wyszedłby na prostą. Coraz bardziej by się pogrążał. Dodatkowo byłby jeszcze obarczony niesamowitym poczuciem winy. Tak naprawdę więzienie dało mu szansę. On nie stał się żadnym męczennikiem. Bez tego pierdla on nie miałby żadnych szans na normalne życie. Dlatego samo przyznanie się również uważam za możliwe. Mogły o tym zadecydować dwa czynniki: to że nie potrafił oskarżyć Kateriny (pamiętaj że to nie była jakaś przypadkowa osoba tylko kobieta którą kochał) oraz własny upadek (alkoholicy mają świadomość swojego upodlenia, tylko za zwyczaj rzadko dopuszczają ją do głosu).
Ja uważam że ostatnia scena to zdecydowanie najlepszy moment w całym filmie. A mianowicie chodzi mi o o esej "Najbardziej fascynująca osoba, której nigdy nie poznałem". Scena absolutnie genialna. Minusem w całym filmie był dla mnie jego środek, który troszkę wytracił tępo.