Przepraszam za zdublowanie tematu, ale poprzedni nie dawał się zedytować, więc wrzucam
pełną wersję wpisu:

A mnie się podobały motywy religijne w filmie - pokazują, że bez Boga trudno walczyć z
nałogiem: Washington długo próbował sam walczyć - co jakiś czas pozbywał się alkoholu z
domu, ale wkrótce znowu go kupował - jego przemiana nastąpiła dopiero po szczerym i
treściwym "God help me" w trakcie przesłuchania.

Nie wspomnę o innych wątkach, z których dwa zwracają szczególną uwagę - pokazanie w
jasnym świetle chrześcijan, którzy jako pierwsi przystąpili do akcji ratunkowej po katastrofie
oraz wpisanie na listę przyczyn katastrofy (i zarazem ocalenia większości pasażerów) "siły
wyższej". Filmy, które oglądałem dotychczas, pokazywały chrześcijan albo jako cynicznych
cwaniaków wyciągających kasę od ogłupiałych wiernych (np. "Aż poleje się krew") albo jako
nawiedzonych fanatyków (np. "Elżbieta"). Nie wspomnę o obrazach z księżmi gwałcicielami i
siostrami sadystkami (np. taki "hit" jak "Siostry magdalenki"). A tu - kwiatek w jak najlepszym
tego słowa znaczeniu. Miłe.

No i ta "siła wyższa" w raporcie rządowej komisji - coś takiego chyba się nie zdarza w
rzeczywistości, więc autorzy filmu znów puszczają oko do widza zachęcając go do innego
spojrzenia na życie - właśnie oczyma wiary. Któryś z użytkowników napisał, że "Lot" jest
nasiąknięty religią jak gąbka - myślę, że celowo nasycono film wątkami religijnymi, by nie
umknęły one uwadze widza.