A mnie się podobały motywy religijne w filmie - pokazują, że bez Boga trudno walczyć z
nałogiem: Washington długo próbował sam walczyć - co jakiś czas pozbywał się alkoholu z
domu, ale wkrótce znowu go kupował - jego przemiana nastąpiła po treściwym "God help
me" w trakcie przesłuchania. Nie wspomnę o innych wątkach, z których jeden zwraca
szczególną uwagę - wpisanie na listę przyczyn katastrofy (i zarazem ocalenia większości
pasażerów) "siły wyższej".
Coś takiego chyba się nie zdarza w rzeczywistości, więc autorzy filmu znów puszczają oko
do widza zachęcając go do innego spojrzenia na życie - właśnie oczyma wiary.