Film z paroma wątkami (katastrofa, alkoholizm, narkotyki, kłamstwa). Scena katastrofy wgniotła mnie w fotel, gra aktorska na dobrym poziomie. Przedstawiona historia intrygująca. Co do sceny komisji... Budzi refleksje... typu jak ja bym w takiej sytuacji postąpił... czy bym się przyznał? oklaski dla scenarzysty i reżysera a także dla aktorów. Zdecydowanie polecam :)
Dużo skojarzeń z "naszą" katastrofą. Nawet liczba ofiar się zgadzała - 96. Człowiek ma już tak zlasowany mózg tym tematem, że skojarzenia nasuwały się same podczas oglądania...
W tym filmie było SZEŚĆ ofiar - dwie z załogi, czterech pasażerów. Nie oglądałeś uważnie :P
Trzy ostatnie wątki były już tyle razy wałkowane w różnych filmach, że rzygać się chce widząc to kolejny raz.
Bo z takich "wątków" składa się życie, dziecko. Jeśli wolisz oglądać perypetie wilkołaków, chodzących za dnia czy mieszkańców Pandory - masz spory wybór. Może nawet dostaniesz większego apetytu.
b dobry film, a tak btw to jakby ściągnął wiekszą kreske przed tym przesłuchaniem to pewnie by sie nie przyznał.
oczywiście, teoretycznie mogło tak być (bo w praktyce zadziało się inaczej).
nie wiem czy jakikolwiek sens mają tego typu dywagacje, badanie alternatywnych scenariuszy?
no spróbujmy jeden - gdyby drzwi do sąsiedniego pokoju nie były otwarte to by w ogóle nie zapił noc przed. Przesłuchanie idzie jak po maśle, Whip wraca uśmiechnięty do domu, otwiera nową butelkę (zoom na jego tępy wzrok, kamera w bok i do góry, kolejny samolot niknący w przestworzach... THE END). Uhm... mieszane uczucia ;) To może wraca do domu i naprawdę przestaje pić, ot tak po prostu, żona z synem wracają, wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Eee, do bani, czuć ściemę... i jakiś niesmak ;)
także "pewnie" już nie jest takie pewne, dłuższa kreska nie zwiększa limitu kłamstw do przyjęcia przez daną jednostkę, a nawet przeciwnie - stawiając "do pionu" klaruje w umyśle ciągi przyczynowo-skutkowe (czy jak kto woli konsekwencje, bilans przyszłych korzyści i strat), zresztą wszystko Whitaker wyjaśnił na pogadance w pierdlu...
Jedni w kłamstwie mogą żyć do grobowej deski, inni na drugi dzień strzelają sobie w łeb. Życie.
no tak, alternatywnych scenariuszy końcowych mogłoby byc wiele. ale i tak był doskonały w kierowaniu pojazdami po spożyciu. Samolot położył prawie bez strat a samochodem jeździł nawalony lepiej niż nie jedna baba trzeźwa hahah ;)
Prowadzenie pojazdów po spożyciu - ma się słabszy refleks, koordynację oko-ręka, ale za to człowiek mniej się stresuje, jest znieczulony. Myślę że jak by był trzeźwy to może nawet by nie wyprowadził tego samolotu, bo by mogły mu nerwy puścić. A tak to nawalony, ale postawiony na nogi, to i był tak opanowany, że i podpowiadał kwestie o pożegnaniu do czarnej skrzynki.