Samoloty, tragedie, alkohol, upadek, odkupienie, naprawa. Grząski grunt: albo będziemy mieli coś dobrego albo coś totalnie nieudanego. Film obronił się dobrym, bo prostym scenariuszem. Nie oczekujcie wielkich odkryć, to historia [dosłownie] oczyszczająca - ku pokrzepienie serc. Denzel Washington niczym feniks z popiołów wraca z genialną rolą [a nie jestem jego fanem], ma pole do popisu - robi wszystko aby zaraz go kochać i nienawidzić - a takie role z istoty są dobre. Gdzieś w tle Kelly Reilly, ale niezwykle przekonująco. Owszem: oczywistość ściga oczywistość w tym filmie, ale bez krzty banału - zatem solidna robota.