Początek był naprawdę fajny. Było i napięcie, i fajne sceny. Potem zrobiła się nuda. Główny bohater pije, jest na kacu, trzeźwieje, potem znowu pije, mówią mu: "Człowieku, nie pij, spoważniej, czeka cię niełatwa sprawa", a on pije. Hotel przed przesłuchaniem to szczyt absurdu.
Do zarysowania tej historii wystarczyłyby momenty, bez dłużyzn pokazujących pijanego Denzela Washingtona.
Ten film oglądałoby się zupełnie inaczej i wzbudzałby o wiele większe emocje, gdyby usunięto trochę scen pijackich, tylko je zaznaczając, a dodano ze 20 minut scen pokazujących przebieg śledztwa: próby na symulatorze i chociaż migawki z prób kolejnych pilotów, którzy "dawali ciała" na symulatorze, gdyby pokazali chociaż migawki ze znalezienia butelek i tego typu rzeczy. Po prostu film by tak nie nudził w drugiej połowie. Dla mnie to niestety 6/10, a ocena ta wynika ze skopanej, nierównej kompozycji.