Początek filmu jest OK, Denzel jako pilot - pijak to postać niezbyt sympatyczna, ale skutecznie
skupiająca uwagę widza. Twarde lądowanie samolotu jest pokazane znakomicie - mamy
dramatyzm, dynamikę, sugestywność. Niestety, twarde lądowanie pilota Whitakera w życiu jest
już dużo słabsze. Zemeckis, chociaż zrobił "Forresta Gumpa" i "Cast Away" pozostaje przede
wszystkim tym facetem od "Powrotów do przyszłości". Uproszczenia i tanie chwyty to jego żywioł.
Jeżeli ktoś chwali "Lot" za pokazanie walki z alkoholowym uzależnieniem, to polecam dla
porównania "Leaving Las Vegas" z Nicolasem Cage'm albo (jeszcze lepszy)
polski "Żółty szalik" z Gajosem. "Lot" jest banalny, czytankowo naiwny,pełen fabularnych klisz..
A swoją droga Denzel chyba lubi takie scenariusze: pamiętacie końcówkę "Człowieka w
ogniu"? Tam pijący bohater poświęca swoje życie w atmosferze takiego patosu, jakby to była
co najmniej "Pasja" Gibsona. Tutaj jest podobnie. Dwa dobre filmy, skopane przez
zakończenie.
Ja bym się nie zgodził z autorem tematu,znam filmy o uzależnieniu te co wymieniłeś,fakt są naprawdę dobre,nawet może lepsze,ale porównywanie tego filmu do człowiek w ogniu nie ma sensu,chyba że chodzi ci tylko o aktora,bo te filmy są o zupełnie czymś innym,tam główny bohater już w połowie filmu przestał pić,a tu tak naprawdę,mimo że się przyznał do tego iż jest alkoholikiem,to myślę że przestał pić tylko temu że został zamknięty w więzieniu.