Film dla alkoholików którzy doskonale wiedzą jak to jest próbować samemu sobie pomóc w walce z nałogiem chcąc przestać pić. W tym filmie jest to doskonale ukazane że prędzej czy później przegrywają z samym sobą, tracąc kontrolę i piją jeszcze więcej ze zdwojoną siłą aby nadrobić "stracony" czas podczas apstynencjii.
Alkoholikowi podobnie jak głównemu bohaterowi filmu cały czas wydaje się że nie ma z tym problemu, że są przecież inni gorsi od niego często sobie myśląc "no przecież ja nie stoję pod sklepem z menelami tylko popijam sobie kulturalnie w domu". Pytanie brzmi jak pijesz i ile pijesz? ponieważ czasy meneli już dawno minęły. Teraz alkoholizm dopada każdego bez wyjątku czy jesteś prezesem, dyrektorem ,profesorem czy też pilotem samolotu z 106 osobami na pokładzie. Z tą różnicą że jednych szybciej, a drugich wolniej.
Po prostu samemu nie da się sobie pomóc potrzebna jest terapałtyczne wsparcie i rozmowa z psychologiem ponieważ alkoholizm wywodzi się z naszych emocji z którymi często nie potrafimy samemu dać sobie rady. Pytanie brzmi: to dlaczego wszyscy alkoholicy nie idą na terapię i psychologa? Ponieważ podobnie jak główny bohater filmu nie wyobrażają sobie życia bez alkoholu dopiero jak zostanie przekroczona pewna bariera strat i ciągłego życia w zakłamaniu „pękają” modląc się i płaczą jak dzieci bo gdzieś tam w środku ostatnia cząstka podświadomości uświadomiła im że nie chcą dłużej prowadzić takiego stylu życia!
Film ten to doskonała szkoła życia, lekcja jak żyć i co robić by nie spaść na dno z którego nie każdy potrafi się odbić. Na całe szczęście główny bohater filmu potrafił szkoda tylko że dopiero w więzieniu.
Za zdrowy przekaz filmu i chęć ukazania problemu alkoholowego ocena 8/10.
Zgadzam się wo 100%, film 8/10, myślę że każdy myślący który otarł się o problem popijania sobie..... będzie doskonale rozumiał zachowania bohatera i na koniec filmu przyjdzie refleksja.
Jeżeli alkoholicy naprawialiby życie po jakimś seansie filmowym, to świat byłby piękniejszy. Lukotoni - bycie idealistą nie jest złe, ale podpowiem, że alkoholicy nie dostają w życiu tyle szans, co ten pilot. Przeważnie kończy się depresją, lękami, odrzuceniem społecznym a tu gość ma dla kogo żyć i co chwilę dostaje koło ratunkowe - żona, syn, świetna, wyrozumiała partnerka, opieka prawna, wsparcie z zakładu pracy, plecy w instytucjach no i kasa... Obawiam, że w życiu jest inaczej - ludzie czują do takiego kogoś odrazę, traci on pracę, przyjaciół (czasem zostają ci od kielicha), odczuwają samotność i depresję na tyle wielką, że nie ma siły, by coś ze sobą zrobić. Nie polecam nikomu, żeby kształtował swój światopogląd wg jakichkolwiek filmów. Natomiast rację macie w tym, że film skłania do refleksji, czemu służy "niehollywoodzkie" zakończenie.
w sumie to nie miał wsparcia ze strony ex-zony ani syna, partnerka też go zostawiła, dopiero jak trafił do pudła syn podał mu rękę. Film rewelacyjny, nie rozumiem dlaczego nie dostał nominacji w kategorii najlepszy film?! Oscar dla Denzela!
@jupiler! zgadzam się z wszystkim - oprócz tylko z tym "niehollywoodzkim" zakończeniem.... Bo jak dla mnie to raczej byla to jednak typowa hollywoodzka koncowka - w ostatnim momencie, doznał niemalże chrystusowego objawienia - ze za wszystkie winy trzeba w końcu kiedyś zapłacić tzn. odpokutować oraz ze nigdy nie wolno zwalić jej na kogoś innego tym bardziej niewinnego. Oczywiście przy tej okazji dostal kolejna szanse na stanie się lepszym człowiekiem oraz w ogóle na zmianę zżycia - czyż nie jest to przeciez takim typowym hollywoodzkim happy endem?
Z drugiej zas strony, muszę ci przyznać przynajmniej częściowo racje - bo i te alternatywne zakończenie - gdyby mu się przez to wszystko przed sadem udało przejść - to rowniez byłoby to happy endem. Wydaje mi się, ze jest to obojętnie czym by się ta historia w ogóle skonczyla - i tak to wszystko moglibyśmy uznać za hollywoodzki ;D
Świetny film, bardzo dobrze przedstawiony problem alkoholowy, jak ktoś miał problemy z "alkiem" to załapie doskonale o co chodzi, a Denzel zagrał to dobrze, dziwi mnie brak nominacji w kategorii najlepszy film, jak to mówią: trzeba sięgnąć dna żeby się odbić...
mogłem się domyśleć i jak nie pijesz już ? ja się wziełem za siłke to nie pije ale korci gówno j.....e
po co komu AA to jak z fajkami trzeba samemu rzucić paliłem 4 lata i nie pale grunt to motywacja.
Lukotoni, trochę przeczysz samemu sobie. Napisałeś: "Film dla alkoholików którzy doskonale wiedzą jak to jest próbować samemu sobie pomóc w walce z nałogiem chcąc przestać pić. W tym filmie jest to doskonale ukazane że prędzej czy później przegrywają z samym sobą, tracąc kontrolę i piją jeszcze więcej ze zdwojoną siłą ". Po co komu AA? Ano dlatego, że jest to bardzo dobry sposób, aby sobie poradzić z nałogiem. Nie piszę, że najlepszy, bo gdyby była jedna droga wyjścia z nałogu, nie byłoby problemu... Natomiast nie znam nikogo, kto by trzeźwiał sam. Można, owszem, "zacisnąć tyłek" i nie pić - nawet kilka dobrych lat jak mój Ś.P. Ojciec - ale nie jest to jeszcze wychodzenie z nałogu. Abstynencja od alkoholu nie równa się trzeźwości - taki mały niuans ale bardzo znaczący.
Aj, zwracam honor, nie zwróciłem uwagi, że odpowiadasz edwinos'owi :) W takim razie kieruję te słowa do 2ck. Dwudziestu czterech godzin! :)))
Co za bzdury z tym alkoholizmem. Nie ma czegoś takiego jak alkoholizm. Tzn. jest ale na tej samej zasadzie jak istnieje choroba zwana powszechnie "rakiem". W rzeczywistości to każdy przypadek jest w zasadzie inny, choć niektóre wyglądają podobnie. Tylko w uproszczeniu nazywa się to jednym określeniem. Jednemu pomoże AA, innemu nic nie jest w stanie pomóc, a jeszcze inny po prostu wróci do kontrolowanego picia na imieninach... Jak można napisać, że kilka lat picia to nic, że to "nie jest wychodzenie z nałogu". Dla mnie to jest tak, że człowiek przez kilka lat był wolny od nałogu, szkoda że do niego wrócił ale to nie znaczy że to było nic, te parę lat trzeźwości. Inaczej to w zasadzie można powiedzieć, że każdy kto choć raz spróbował alkoholu, albo choć raz się upił jest już alkoholikiem, no bo w naszej kulturze najmniej to i tak się kilkanaście razy w roku pije przez całe życie. Czyli wszyscy jesteśmy alkoholikami.
Ech...
1. mimo że faktycznie każdy przypadek jest nieco inny, wszystkie mają 6 "punktów wspólnych", typowych objawów dla uzależnienia. Są to: zespół abstynencyjny, głód alkoholowy, upośledzona zdolność kontrolowania picia alkoholu, zmiana tolerancji, postępujące zanikanie innych niż picie form zachowania oraz picie mimo oczywistych szkód.
2. alkoholizm od lat '60 XX wieku jest uznawany za chorobę.
3. nie każdy, kto pije ryzykownie, "ponad stan", jest jeszcze alkoholikiem.
4. abstynencja to po prostu odrzucenie alkoholu, natomiast trzeźwość - to zmiana zachowań, myśli i uczuć które wcześniej prowadziły do picia.
To tak pokrótce. Oczywiście, każdy dzień bez alko jest sukcesem - niemniej sama abstynencja nie jest jeszcze wychodzeniem z nałogu. Potrzebna jest jeszcze głęboka, znacząca zmiana osobowości.
Nie wróże Ci źle lecz skoro tak mówisz to masz głód alkoholowy ,a w tym przypadku sama siłka nie wystarczy i w niedługim odstępie czasu popłyniesz kolego.
ja tam nie mam problemu z alkoholem, poprostue go pije, chociarz nie przeczytalem calego twojego postu, nawet po alkoholu bylby za dlugi :))
UWAGA SPOILER! Moim zdaniem Whip nie przyznałby się przed komisją w realnym życiu. Na pewno nie tego dnia, gdy był wypity i nakoksowany - wątpię by przejmował się wtedy fałszywym oskarżaniem koleżanki, raczej dążyłby do ratowania swojej dupy, przecież wisiała nad nim wizja b. długiej odsiadki, a poza tym jeszcze tkwił w przekonaniu, że tylko on mógł uratować tych ludzi. Co innego te dni na trzeźwo, myślę że wtedy mógłby się złamać i przyznać, wiele też zależy od człowieka - jeden zrobi tak, inny inaczej ale w tych hitach z górnej półki zawsze musi być OK, mógł nawet wziąć kasę i odlecieć Cessną na Jamajkę, można sobie gdybać. Moim zdaniem wątek z narkomanką zupełnie niepotrzebny i całkiem zakłamany, Whittaker miał upadki i wzloty, ona zaliczyła jedną zapaść i nagle tadam! nie biorę już hery ani koki, bo u Whipa na posesji jest pięknie i można cykać fotki i wcale nie myśleć o ćpaniu. Zresztą on też nie miał tylko jednego uzależnienia i niczym Nick Nolte rzucił koks ale alko nie, chociaż czasem tak bywa przy podwójnym U. Pozdrawiam wszystkich walczących, trzymajcie się.
Mi się wydaje kolego że reżyser filmu chciał tu zamieścić pewny przekaz. Jeśli dwoje ludzi razem mieszka pod jednym dachem, obydwoje są uzależnieni od alkoholu czy narkotyków i jedno z nich postanawia się leczyć. To uwierz mi że nie ma takiej możliwości by osoba zdrowiejąca mogła dalej mieszkać z pijącym i ćpającym innym osobnikiem pod jednym dachem. Dlatego że dla uzależnionego sam widok alkoholu czy kresek na stole wywołuje głody. Początkowo wydaje się że "nic to mi nie robi" ale dalej jestem w pobliżu tego czegoś to już jest oznaka że choroba się broni.
Tak kolego alkoholizm czy jakiekolwiek uzależnienie to jest choroba która potrafi się bronić, jest podstępna i niezwyciężona. Doświadczeni AA czy też AN wiedzą kiedy się ona broni są to zwykle drobne sygnały wydające się niczym wyjątkowym. Powoli się kumulują i gromadzą w człowieku i jeśli się rozkręcą na dobre to już jest po tobie. Należy od razu reagować i tak samo zrobiła bohaterka naszego filmu podjęła bardzo słuszną decyzję, ona ćpała here a z tego wyjść to jest naprawdę kur.....wsko trudna sztuka.
Czy by się przyznal czy nie nie wiadomo koka plus alkohol inaczej działa na każdego mógł dostać ataku odwagi ;[]
może rzeczywiście "kochał" tą stuardese i nie chciał, aby była posądzana o picie, - to była jego granica
Nie mam problemu, ale przez caly film mialem ochote sie napic ;) Serce mi sie krajalo jak wylewal dobry koniak "Hennessy" do zlewu...
Na spikerce w Nowowiejskim pół roku temu przemawiała Pani, która nie pije 29 lat. @Fabio - sporo osób zalicza "wpadki" lub nawroty podczas trzeźwienia lecz nie jest to regułą. Poza tym każdy trzeźwy dzień sam w sobie jest wielką wartością.
Piszecie to wszystko w odniesieniu do tego knota ??? Film o tym jak mały Kazio wyobraża sobie walkę z alko, filmik tak samo wiarygodny jak Star Trek.
Lukatoni!
Co ty człowieku wypisujesz - chcesz naprawdę polecać ta fantastyczna baje dla naiwnych dzieci jakimś poważnym alkoholikom? No chyba cie pogielo - przeciez tu wszystko jest wlasnie tym czego bron Boze:
a) zaden alkoholik nie powinien w zadnym wypadku robic!
b) czego w ogóle alkoholik w prawdziwym życiu nie dozna - przeciez to wszystko jest wyssane z palucha, skłamane i przerysowane. Tyle szans co on tam dostał, to się zdarza - ale tylko w Hollywood! Jak taka sielanka ma byc życiem alkoholika - to teraz bez obawy mozna zaczac juz pic!
Chłopie - przestań nawolywac do takich bzdetów - bo jeszcze cie zamkną... :/
Wikus_Van_De_Merwe normalnie bym cię nazwał prostakiem ale coś ci napisze:)
1).Poważny alkoholik to kto według ciebie jest menel, robotnik, nauczyciel, kierownik, księgowa, dyrektor czy wiceprezes?
Wytłumacz mi bo nie rozumiem ja znam wszystkie przypadki tych 7 osób i teraz nie wiem którzy to są "poważni" alkoholicy.
2). Czy tobie się wydaje że każdy alkoholik wie że jest alkoholikiem, da sobie wmówić że jest bezsilny wobec alkoholu sądze że nie on co najwyżej przyzna się TYLKO na początku do tego że jedynie nadużywa alkoholu.
3). Czytaj ze zrozumieniem człowieku czy ja pisałem coś żeby alkoholik obejrzał ten film i sobie pomyślał jak fajnie być alkoholikiem jak główny bohater filmu chyba raczej NIE!!!!
Wiesz co to jest choroba alkoholowa, znasz mechanizmy uzależnienia, nawroty, sposoby radzenia sobie z głodem, program HALT i 24h, wiesz na czym polega terapia odwykowa i praca nad samym sobą z czym to się wiąże i skąd się to wszystko bierze?
Piszesz że ten film jest fantastyczną bają, to czemu ta bajka ma te wszystkie elementy w sobie-przypadek nie sądzę, raczej prawda o życiu.
3).Nic w tym filmie nie jest przerysowane i skłamane, znam alkoholika który robi fantastyczną karierę w firmie był na początku robotnikiem, kierownikiem, dyrektorem i teraz jest prezesem wystarczyło tylko że przestał pić.
Bo nie wiem czy wiesz ale alkoholikiem jest się już do końca życia, jest to choroba nie uleczalna z którą można bardzo fajnie żyć.
A wiesz skąd to wszytko wiem ponieważ sam jestem alkoholikiem, więc wiem o tym bardzo dużo i nie sądzę że film ten to stek bzdur ponieważ inaczej bym o nim nie pisał "Chłopie"
@Wikus_Van_De_Merwe: to nie jest film instruktażowy, tylko historia fikcyjnej osoby, jednakże sporo rzeczy mogłoby wydarzyć się naprawdę. Od losu / Siły Wyższej można faktycznie dostać wiele szans, więcej nawet i o wiele bardziej spektakularnych niż w przypadku głównego bohatera "Lotu", zapewniam. Nie takie historie słyszy się na mityngach. Faktem jest, że w obrazie pokazano wiele rzeczy, których alkoholik nie powinien absolutnie robić - tu racja. Ale musiano je pokazać, by urealnić bohatera i jego dramat. Prawdą jest też (spotkałem się w którymś wątku z taką opinią), że "świeżemu" trzeźwiejącemu może być trudno taki film obejrzeć - są tu sceny, które mogą wywołać głód alkoholowy (szczególnie, jeśli wyzwalaczem dla oglądającego jest widok alkoholu lub pijanych ludzi). Natomiast nie uważam, żeby fabuła tego filmu była "fantastyczną bają", jak to określasz...
dobra - moze nie baja - ale juz na wstępie powiedz mi jedno - jak to jest - ze w USA na porządku dziennym nawet w firmach jak McDonalds robi się regularnie drug screens - a koles najwidoczniej juz od lat daje po garach - JAKO! pilot samolotów pasażerskich - i najwidoczniej wszystko jest spoko???
Z drugiej zas strony - no to rzeczywiście w miarę przekonywający jest fakt - ze ok - póki regularnie pracował to jeszcze jako-tako mogl funkcjonowac - dopiero jak ta cala karciana konstrukcja zaczela sie mu zawalac - wiadomo, wtedy to dopiero się calkiem rozkleił i dopiero wtedy doszło do tych "prawdziwych" libacji i ekscesów... Ale i tak - jak na moj gust to wylądowywal za każdym razem za bardzo delikatnie - i gdyby chciał to nawet i ta ostatnia - bardzo zresztą absurdalna akcja - zakonczylaby mu się rowniez happy endem... W ogóle jakby na to nie popatrzeć i jakby się ta historia w ogóle nie skonczyla - trochę bezbolesnym lub trochę bolesnym happy endem - w każdym bądz razie, znowu zaserwowano nam widzom, pod każdym względem typową hollywoodzką sieczkę, nad którą mi osobiście jest jakos trudno o zachwyt..... :/
Moim skromnym zdaniem film mozna smialo zaliczyć do rzadkości, bowiem istnieje naprawdę niewiele słabych filmów z Denzelem Washingtonem. Oprócz Lotu czyli Flight zaliczyłbym jeszcze Księgę ocalenia - The Book of Eli - do tego "elitarnego" grona...
No fakt, jakoś wylądować mu się udało - nawet recenzenci powtarzają ten sam zarzut. Natomiast ja mam takie pytanie, czy aby faktycznie ten happy end jest aż tak łatwy - Whip w końcu traci bardzo cenne dla niego rzeczy, przede wszystkim komfort picia, poza tym świetną posadę, życiową pasję i wolność w rozumieniu codziennej ludzkiej kondycji. Moim zdaniem Zemeckis nie chciał pokazywać upadku, lecz jednak wyzwolenie. Ten "Lot" nie miał zakończyć się jednak katastrofą, tylko twardym lądowaniem :)
A w bonusie - Słabe Filmy z Denzelem (opinia własna):
George McKenna
Gliniarz Na Karaibach
The Siege
He Got Game
Człowiek W Ogniu
Deja Vu
Metro Strachu
Księga Ocalenia
...i w sumie Safe House (scenariuszowo)
;)))