typ samolotu, którego chyba w rzeczywistości nie ma. Nic dziwnego: typowy, reklamowy product placement to nie jest.
Był i zarazem nie był.
Samolot w filmie istotnie wygląda, wypisz-wymaluj, jak MD-82: ma charakterystyczny układ dwóch silników zabudowanych z boku tylnej części kadłuba oraz układ sterów tylnych w kształcie litery T. W 1998 miałem umiarkowaną przyjemność lecieć dwukrotnie na pokładzie MD-82 w barwach SAS-u do Kopenhagi: ustawienie siedzeń pasażerskich w każdym rzędzie było 2+2, nie 2+3 jak w filmie. Ale sprawdziłem: to ustawienie zależy od konkretnego modelu z rodziny MD-80. Pewne wątpliwości miałem też przez chwilę odnośnie pokazanych w filmie winglets (uniesionych ku górze końcówek skrzydeł), ale okazuje się, że w niektórych modelach i to się zdarza.
Czyli: jak dotąd wszystko się zgadza, mamy MD-82. Jeśli zatem McDonnell Douglass nie wytoczył producentom filmu sprawy sądowej o przedstawienie swego produktu w niekorzystnym świetle - to chyba tylko pod warunkiem niewymienienia nazwy prawdziwego producenta samolotu. Bo gdzieś tak w 69. minucie filmu, w trakcie narady z właścicielem linii lotniczej, Avingtonem Carrem, pada nazwa producenta wadliwego samolotu: JACKSON RIDGEFIELD . Nie znajdziesz tej nazwy w polskich napisach, lecz jednak jest ona do usłyszenia w oryginalnej ścieżce dźwiękowej oraz do odczytania w napisach angielskich. Zgodzimy się chyba, że taka wytwórnia samolotów nie istnieje, jest całkowicie fikcyjna!
Nie muszę też dodawać, że linie lotnicze SouthJetAirlines (krócej: SouthJet, a na stateczniku pionowym wręcz widnieje: soJet) są również całkowicie wymyślone.
Mcdonell Douglass nie mógł wytoczyć procesu, gdyż od 1997 roku stał się częścią Boeinga i jako taki już nie istnieje.
Skoro zupełnie nic producentom filmu nie groziło, to dlaczego wymyślono tego 'Jacksona Ridgefielda'?