Lot

Flight
2012
7,4 145 tys. ocen
7,4 10 1 145087
6,7 39 krytyków
Lot
powrót do forum filmu Lot

Wizyta kinowa na FLIGHT mogę uznać za udaną-ciekawa tematyka(oj dla Plaków dość
skojarzeniowa)od nietypowej stereotypowej martyrologii dzielą ją duże obszary wysmakowanej
ananlizy gł.bohatera Whipa -pilota a problemami głębokiego gardła alkoholowego.Akcja z
początku narastająca (z kulminacją w czasie tytułowego przebiegu lotu)zwalnia następnie i
rozmywa się na stosunkowo udaną psychoanalizę świadomości i egzystencji Whipa .Za pointę
w iście nie-hollywoodzkim stylu doceniam scenarzystę i reżysera gdyż me kibicowanie
pewnym sytuacjom rozwiano brutalnie ale realistycznie w finale filmu.Denerwuje mnie jednak
maniera D.Washingtona w grze aktorskiej(chwile zdenerwowania czy alkoholowy bełkot-mam
porównania życiowe w rzeczywistości)ale jako całość-uznaję jego rolę za naprawdę
realistycznie i prawdziwie oddaną--dobre kino ale bez kieliszka przy seansie(U KNOW WHAT I
MEAN :)))Najlepsza scena wg mnie-moment decyzji,(ot taka "chwila prawdy") przy
przesłuchaniu komisyjnym-daje do myślenia --ilu z nas wybrałoby takie rozwiązanie???tak,tak
wiem :prawie wszyscy z nas........(?)

użytkownik usunięty
gregory144

Trafne spostrzeżenia na temat Lotu:)
SPOJLERY??

Powiem szczerze - początek jest bardzo intrygujący i przyciąga do ekranu widza, który chce wiedzieć, co będzie dalej. A dalej akcja zwalnia tempo i skupia się na postaci Whipa, w którą wciela się Denzel Waszyngton. Przyznam się, że spodziewałem się więcej po tym aktorze. Nie twierdzę, że zagrał źle, ale jego postać nie do końca była dla mnie autentyczna (wspomniane przez Ciebie chwile zdenerwowania czy alkoholowego upojenia - mnie również nieco irytowały..). Za to scena przemiany głównego bohatera była świetna, naładowana odpowiednio dużym ładunkiem emocjonalnym, choć uważam, że nie najlepsza z całego obrazu (o tym za chwilę). W ogóle jakoś główni bohaterowie tej opowieści nie wciągnęli mnie swoją grą aktorska. Odtwarzali swoje postaci poprawnie (zarówno Bruce Greenwood jak i Don Chadelle a także urocza Kelly Reilly, którą pamiętam dobrze z Eden Lake, głównie za sprawą fenomenalnego zakończenia filmu), ale nie utożsamiłem się z żadną z nich, włączając w to Whipa/Denzela.

Za to prawdziwymi perełkami wg mnie są dwie postaci drugoplanowe. Pierwszą z nich jest Harling Mays, w którego PRZEBOJOWO wciela się John Goodman. Dwie krótkie sceny z udziałem tego aktora podniosły walory estetyczne i odbiór całości "Lotu". Mimo wszystko jest w tym filmie jeszcze jedna scena, która przebija, moim zdaniem, wszystkie inne. Chodzi mi o dialog (choć bardziej nawet można to nazwać monologiem) człowieka chorego na raka, który ma miejsce na szpitalnej klatce schodowej (schooodydydy...). James Badge Dale odwalił w tej scenie kawał aktorskiej roboty i to w najlepszym wydaniu. Biję brawa i ślę ukłony w jego stronę.

Bardzo się cieszę, że w produkcji Zemeckisa znalazły się w/w 2 "rodzynki" aktorskie. Myślę, że bez tych dwóch postaci dałbym obrazowi Mr. Roberto o oczko niżej, a tak oceniam film na 7/10.

Pozdrowiska