no i mam dylemat.
W końcowej scenie przesłuchania, gdy pilot waha się z udzieleniem odwiedzi, zastanawiałam się, co
odpowie. Postawiłam się na jego miejscu, i naprawdę nie wiem, co bym zrobiła.
Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym więcej wątpliwości. Na jednej stronie wagi stawiam
normalne życie, prace. Teoretycznie mógł pójść na odwyk już po wygranej sprawie, po chichu
wszystko załatwić. A ta dziewczyna przecież nie żyła, jej było wszystko jedno, no i miała na koncie
już dwukrotne leczenie.
Z drugiej strony, zwalić winę na przyjaciela, i żyć ze świadomością, ze jest się ostatnia szmatą...