dwie godziny oglądamy denzela grającego (być może całkiem nieźle) alkoholika, któremu nałóg w niczym nie przeszkadza, bo jak jest w bardzo kiepskim stanie to wciąga trochę koksu i jazda. Przez cały czas nic go nie obchodzi jednak na sam koniec ni z tego ni z owego sumienie go rusza, bo nie chce powiedzieć nieprawdy, że jego zmarła kochanka stewardessa wypiła wódkę w pracy. Film bardzo zły. Chyba tylko dla fanów denzela lub piszących prace magisterskie na temat "różne ujęcia nałogu w filmach".
strugr, po Twoim wpisie stwierdzam, że jednak niektóre filmy nie są dla wszystkich. Nie chcę Cie obrażać - po prostu stwierdzam, że nie zrozumiałeś w ogóle tego filmu, problemów w nim poruszonych itd. To nie jest film dla Ciebie. I tyle, co tu więcej pisać. Choć może jest dla Ciebie ratunek - proponuję obejrzeć film jeszcze raz, choć w Twoim przypadku może być to nawet klika razy. Być może coś zrozumiesz...jak nie to trudno. A teraz pozdrawiam i życzę Ci oglądania lepszych filmów :)
dzięki, mam nadzieje, że dużo lepszych, ale jak już przedstawiasz taki punkt widzenia to proszę oświeć mnie co takiego w tym filmie znalazłeś, co w nim jest do zrozumienia i jakie problemy porusza
"Przez cały czas nic go nie obchodzi jednak na sam koniec ni z tego ni z owego sumienie go rusza, bo nie chce powiedzieć nieprawdy, że jego zmarła kochanka stewardessa wypiła wódkę w pracy."
wklejam swoja wyp.z innego tematu:
"nie wiem czy tak do końca,bo jeśli on by się nie przyznał to równocześnie wszystkie brudy spadły by na tą nieżyjącą byłą alkoholiczkę,mu nawet cięzko było przyjść do kościoła na jej pogrzeb i stanąć nad trumną.Tym bardziej,ze jeszcze zdał sobie sprawę jak ona ryzykowała swoim życiem dla tego chłopca w samolocie,który akurat leciał do góry kołami.Wracając,jeśli on by sie nie przyznał,to by znaczyło,ze właśnie ona wypiła z tych butelek,to takie oczernianie osoby po jej śmierci,oczernianie do tego niesprawiedliwe,gdzieś tam,głęboko w jego zakamarkach mrocznej(zapitej) duszy tliły się jeszcze resztki człowieczeństwa.Zreszta tym bardziej łatwo mu było się przyznać ,bo przecież był pod wpływem alkoholu i kokainy,najczęściej wtedy mówimy co nam leży na sercu...
I z tą oceną to się ośmieszasz .
"Zreszta tym bardziej łatwo mu było się przyznać ,bo przecież był pod wpływem alkoholu i kokainy,najczęściej wtedy mówimy co nam leży na sercu..."
Aronn wytłumacz mi jedno. Skąd wiesz co "mówimy" pod wpływem alkoholu, czy kokainy? ;) Brałeś kiedyś? :) Przestań piętnować ludzi tylko dlatego, że mają inne zdanie od Ciebie. Możesz dyskutować, ale to że ktoś inny wystawił negatywny komentarz... no proszę, to nie wypada (chyba :)
A co to ma za znaczenie dla osoby już martwej - mówię o tej stewardesie ? Prawda jest taka, że była alkoholiczką i była na odwyku za pieniądze linii lotniczych. Jej reputacja ucierpiałaby wtedy? Tak myślisz? Nawet biorąc pod uwagę to, że wszyscy wiedzieli o tym, że była alkoholiczką, a jak wiadomo alkoholizm jest chorobą, z której się nie wychodzi (przynajmniej taka powszechnie panuje opinia) tzn. alkoholikiem jest się przez całe życie. Czy po jej śmierci byłaby to dla niej jakaś niesamowita ujma na honorze, gdyby Whip się nie przyznał do tego, że jest alkoholikiem? Komisja nie stwierdziła, że Whip kiedykolwiek miał problemy z alkoholem, albo się leczył (gdyby tak było to nie miałby swojej licencji pilota zbyt długo). Ona wiedziała czym ryzykuje - taka praca. Zresztą każdy musi być świadomy tego, że wchodząc na pokład samolotu istnieje szansa, że już z niego nie zejdzie żywy. Tyczy się to również pasażerów. Whip miał o wiele większą odpowiedzialność względem tych ludzi i dokonał (jak ktoś się wypowiedział w recenzji) niemożliwego manewru ratując przy tym wiele istnień i podkreślam tutaj to specjalnie, jego alkoholizm nie miał żadnego wpływu w tym przypadku na jego zdolności jako pilota. Nie osłabił ich, nie był przyczyną wypadku. Przyczyną wypadku była usterka techniczna i sknerstwo linii lotniczych.
Jakoś to tak podejrzanie brzmi: "w jego zakamarkach mrocznej(zapitej) duszy" ... Czyli (tak to widzę) dążysz do tego, żeby pokazać, że większość alkoholików ma "mroczne" dusze? :) Czyż to nie nazbyt duża generalizacja? Czy wszyscy alkoholicy muszą\są od razu zaliczani do grupy ludzi z patologią społeczną? Resztki człowieczeństwa? :) Chyba się troszeczkę zapędziłeś. Główny bohater uratował 96 osób tak? Czy przypadkiem to nie świadczy o tym, że te "resztki człowieczeństwa" tak naprawdę wcale resztkami nie są? Do przemyślenia.
"Aronn wytłumacz mi jedno. Skąd wiesz co "mówimy" pod wpływem alkoholu, czy kokainy? ;) Brałeś kiedyś? :) "-ty żartujesz??Wiadomo przeciez,że po alkoholu rozluźniają nam się zmysły,jesteśmy bardziej gadatliwi,odważni itp,to jest fakt a on jeszcze walnął mixa alkohol i narkotyki,dalej tak naprawdę on wiedział,że siebie okłamuje ale cały czas starał się zagłuszyć ten głos rozsądku i to mu się udawało przez dłuższy czas aż wreszcie coś nim wstrząsnęło ta śmierć tej osoby,która była mu bliska,która poświęciła się mimo procedur nakazanych(waliła je w tym momencie,chciała uratować dziecko,tylko to sie liczyło w tym momencie)i która wreszcie wyrwała się z nałogu a z którego on nie mógł!I teraz jeśli on by na nią zwalił swoja winę to by znaczyło,ze jest jeszcze bardziej słabym człowiekiem(to go najbardziej bolało!)nie przyznanie się jego do winy również stawiało by w bardzo złym świetle tą stewardesę przed opinią publiczną jak równiez wstyd rodziny gdzie przecież on wiedział jaka była prawda i on musiałby z tym żyć.Dalej jego to juz męczyło takie życie to jak morderca,który chce byc wreszcie złapany no i tu dochodzimy do sedna jeden morderca chce drugi nie,tak samo z alkoholikami,którzy wychodza z nałogu(znam jednego) a gro jest takich,którzy nie wychodzą.Dlaczego wierzę w "nawrócenie"Whipa?Dlatego,ze to była osoba bardzo inteligentna(takim łatwiej),drugie i najważniejsze!On chciał walczyć.Co właściwie Whip zrobił?Przeprowadził na sobie kurację wstrząsową,przyznał się(choć walczył by zrobic odwrotnie)wiedział,ze tym tylko sposobem są jakies realne szanse by wrócił do normalnosci,musiał wszystkie mosty za soba spalić,musiał wybrac jedna z dwóch drug,jesli by poszedł ta drugą(złą)to wiedział,ze będzie tylko gorzej,ze sie całkowicie zatraci....
On sie przyznał bo jego marginesem(granicą)była smierc osoby niesłusznie oskarżonej ale u drugiego(pewnie w twoim przypadku)była by dopiero smierć kogoś z twojej rodziny a moze pewnie nawet i to by nie wystarczyło.....
Mało tego z twojej wypowiedzi można wywnioskować to tak,że Whip powinien siebie usprawiedliwić w ten sposób-"że mimo,że jestem alkoholikiem,to jestem bardzo dobrym pilotem i mogę znowu uratować kilka istnień ludzkich".
oczywiście nie drug tylko dróg.
Nie tak brzmiało moje pytanie i nie takiej odpowiedzi oczekiwałem od Ciebie. To może powtórzę, a Ty publicznie (nie masz się czego wstydzić) odpowiesz... "bo przecież był pod wpływem alkoholu i kokainy,najczęściej wtedy mówimy co nam leży na sercu..." Skąd wiesz co MÓWIMY (podkreślam to słowo) po alkoholu lub po zażyciu KOKAINY (teraz podkreślam to słowo podwójnie, żebyś tym razem nie dał odpowiedzi wymijającej) ?
No proszę. Czego to się dowiaduję. Twierdzisz, że inteligencja pomaga przełamać nałóg, że pomaga wyjść z niego? Przeczytaj to jeszcze raz i przyznaj się do błędu.
Napisałem jeszcze coś czego nie raczyłeś zauważyć. Napisałem, że Whip był człowiekiem (w moim mniemaniu) z wysokim stopniem człowieczeństwa (uratował przecież wiele ludzi). Ty przedstawiłeś Whip'a jako mordercę, z mroczną duszą prawie, że pozbawionego ludzkich odczuć, a przecież on robił wszystko, by ludzie, za których odpowiadał przeżyli. Jeszcze coś w tym temacie?
Poza tym on już dawno się przyznał przed sobą, że jest alkoholikiem (i wszyscy naokoło o tym wiedzieli), dopiero publicznie przyznał się do tego, po tym jak ruszyło go sumienie, czyli ucierpiała jego kochanka. Miał po prostu dosyć kłamstw, ale nie jest to jednoznaczne z tym, że chciał wrócić przez to do tak zwanej normalności (cokolwiek to znaczy w Twoim wydaniu). Mógł się nie przyznać i tak chciał od początku zrobić. Z chorobą alkoholową i uzależnieniem było mu dobrze (latał przecież przez 12 lat). Może myślał o tym, żeby to zmienić, ale tak naprawdę to do przyznania się nie zmusiła go chęć poprawy i wyjścia na prostą tylko fakt, że miał już dosyć kłamstw.
Zło, dobro ... operujesz takimi surrealistycznymi pojęciami, jak z jakiejś bajeczki dla dzieci. Podaj mi uniwersalną definicję zła i dobra akceptowalną przez WSZYSTKICH LUDZI NA ZIEMI. Wtedy porozmawiamy.
Za to ostatnie zdanie pod moim adresem miałbym ochotę zjechać Ciebie jak ostatniego, zawszonego kundla, który warczy na każdego i kłapie paszczą. Dobra rada na przyszłość. Jeżeli nic nie wiesz o człowieku, jeżeli go nie znasz, nigdy go nie spotkałeś, nie znasz w najmniejszym stopniu jego myśli, uczuć i to kim jestem, to zwracam się z uprzejmą prośbą: zamknij tę swoją paszczę zanim zaczniesz nią kłapać i przemyśl to co napisałeś na publicznym forum. Przemyśl to dobrze, bo sam wystawiasz sobie świadectwo co do tego jaki jesteś, a stwierdzam po Twojej wypowiedzi, że jesteś małym, niewiele znaczącym człowieczkiem. Po przeprosinach z Twojej strony rozważę, czy dalsza konwersacja z Tobą jest możliwa.
Chyba nie dojdziemy do konsensusu.
"Nie tak brzmiało moje pytanie i nie takiej odpowiedzi oczekiwałem od Ciebie. To może powtórzę, a Ty publicznie (nie masz się czego wstydzić) odpowiesz... "bo przecież był pod wpływem alkoholu i kokainy,najczęściej wtedy mówimy co nam leży na sercu..." Skąd wiesz co MÓWIMY (podkreślam to słowo) po alkoholu lub po zażyciu KOKAINY (teraz podkreślam to słowo podwójnie, żebyś tym razem nie dał odpowiedzi wymijającej) ?
Zwieracze moralne nam się rozluźniają,nie wiem jak inaczej mam ci to wytłumaczyć,jak jestem pijany to mówie często to co mi na duszy leży,jestem bardziej szczery.
"Napisałem jeszcze coś czego nie raczyłeś zauważyć. Napisałem, że Whip był człowiekiem (w moim mniemaniu) z wysokim stopniem człowieczeństwa (uratował przecież wiele ludzi). Ty przedstawiłeś Whip'a jako mordercę, z mroczną duszą prawie, że pozbawionego ludzkich odczuć, a przecież on robił wszystko, by ludzie, za których odpowiadał przeżyli. Jeszcze coś w tym temacie?"
Nie mówie ze on był mordercą ale jak pijany kierowca wsiądzie do autobusu i z setki ludzi uratuje 94 to będzie sie w ten sposób usprawiedliwiał swój alkoholizm,każdy sposób jest dobry :D
"No proszę. Czego to się dowiaduję. Twierdzisz, że inteligencja pomaga przełamać nałóg, że pomaga wyjść z niego? Przeczytaj to jeszcze raz i przyznaj się do błędu."wiedziałem,ze do tego się przyczepisz dlatego napisałem,ze takim jest trochę łatwiej ale oczywiście nie można generalizować.
"On sie przyznał bo jego marginesem(granicą)była smierc osoby niesłusznie oskarżonej ale u drugiego(pewnie w twoim przypadku)była by dopiero smierć kogoś z twojej rodziny a moze pewnie nawet i to by nie wystarczyło.."
I co się tak obruszyłeś ja sam nie jestem pewny siebie,nikt nie jest,dopiero w prawdziwej sytuacji mozna to zweryfikować.
"Zło, dobro ... operujesz takimi surrealistycznymi pojęciami, jak z jakiejś bajeczki dla dzieci. Podaj mi uniwersalną definicję zła i dobra akceptowalną przez WSZYSTKICH LUDZI NA ZIEMI. Wtedy porozmawiamy. "
Nie ma uniwersalnej,kazdy ma swoja moralność dla jednego to będzie akceptowalne dla drugiego co innego,ja sam często w różnych kwestiach się oszukuję i do wielu rzeczy podchodzę luźno.....
Samą postać Whipa nie atakuję ale nie można byc hipokrytą.
"Przemyśl to dobrze, bo sam wystawiasz sobie świadectwo co do tego jaki jesteś, a stwierdzam po Twojej wypowiedzi, że jesteś małym, niewiele znaczącym człowieczkiem."-każdy z nas jest na tej planecie tylko małym trybikiem mało znaczącym,wcześniej czy poźniej każdego z nas na końcu czeka to samo .
"Mors omnia aequat" - wszystko by było fajnie, ale powiedzenie trochę komunizmem pachnie.
Ale przewrotnie wybrnąłeś z powyższego, tylko pogratulować.
Nie widziałem w Twoim poście słowa przepraszam. Na pewno nie dojdziemy do porozumienia, a to z prostej przyczyny, że po prostu nie wiesz co chcesz powiedzieć, do czego się przyczepić. Nie wiesz po prostu jaki był sens tego filmu.
Poza tym wypowiadając się na forum publicznym formułujesz takie stwierdzenia, które przyrównują innych ludzi wypowiadających się w tym temacie do grupy osób, które prawie że postępują tak jak Whip z filmu (z fikcyjnego przypominam obrazu).
Mianowicie formułujesz zdanie, że:"bo przecież był pod wpływem alkoholu i kokainy,najczęściej wtedy mówimy co nam leży na sercu."
Prościej już nie mogę tego wytłumaczyć i napiszę: "Czy Ty pod wpływem kokainy mówisz co Tobie leży na sercu chętniej?"
(pomijając alkohol, bo z tym miałem do czynienia.) Chodzi o to, że wypowiadając to zdanie zaliczasz wszystkich ludzi do grupy osób, które biorą KOKAINĘ. Dlatego chciałem się dowiedzieć, skąd wiesz jak to jest po kokainie, bo ja się przyznaję, że alkohol piłem, ale kokainy NIGDY nie brałem. Dlatego musiałeś (formułując to zdanie) wiedzieć jak to jest z własnego doświadczenia. Innego wyjaśnienia nie znajduję.
I teraz! Napiszesz, że się czepiam i że to przecież nic nie znacząca pierdółka, ale jednak zauważ, że wypowiadasz się PUBLICZNIE i ludzie zwracają uwagę na takie "błahostki" (ja staram się zwracać swoją uwagę na takie błahostki). Dlatego w przyszłości formułuj inaczej swoje stwierdzenia, bo nawet jedno źle dobrane słowo ma olbrzymie znaczenie. Napiszesz, że jestem upierdliwcem. W tej kwestii jestem.
I jeszcze jedna rzecz. Czy rzeczywiście jesteś bardziej szczery po alkoholu? Po prostu mówisz to czego byś nie powiedział komuś prosto w oczy będąc trzeźwym. No i w jakiej sytuacji to Ciebie stawia? (pytanie retoryczne)
"Nie mówie ze on był mordercą ale jak pijany kierowca wsiądzie do autobusu i z setki ludzi uratuje 94 to będzie sie w ten sposób usprawiedliwiał swój alkoholizm,każdy sposób jest dobry :D"
Czy Whip chciał usprawiedliwić swój alkoholizm, czy po prostu miał dosyć kłamstw, ponieważ jak to ujął: "jego limit kłamstw na całe życie wyczerpał się w tamtym momencie (komisja, która badała sprawę wypadku)? Nadal nie rozumiesz? Jego alkoholizm nie miał nic wspólnego z wypadkiem! To była wina linii lotniczych (usterka samolotu), które nie zadbały o odpowiednią konserwację maszyny. Dlatego nie miał powodu by usprawiedliwiać swój alkoholizm, jako, że nie miał on znaczenia w całej sprawie. Do publicznego (przed komisją) przyznania się do wypicia tych butelek wódki przyznał się jedynie dlatego, że ruszyło go sumienie i nie chciał, aby obwiniono niesłusznie stewardesę o spożywanie alkoholu podczas pracy. Ta stewardesa nie miała zupełnie znaczenia i w żaden sposób nie przyczyniłaby się do tego wypadku, nawet gdyby była narąbana jak bombowiec. To on był pilotem, ale powtarzam (po raz kolejny) - alkohol nie był tu czynnikiem sprawczym. Usterka samolotu nią była (a dokładniej zablokowanie się steru wysokości). Proste?
No to dlaczego generalizujesz? Zresztą to i tak nie wyjaśnia Twojego twierdzenia, że ludziom inteligentnym jest łatwiej wydostać się z nałogu? Nałogów jest cała masa: poczynając od alkoholu, przez hazard, seks, gry komputerowe... Jesus! tego jest od groma! Jaki jest związek pomiędzy inteligencją, a łatwiejszym wydostawaniem się z nałogu (czy ja to muszę tłumaczyć ... naprawdę?)? Ty to powinieneś wytłumaczyć, bo ja tego związku w ogóle nie widzę.
"I co się tak obruszyłeś ja sam nie jestem pewny siebie,nikt nie jest,dopiero w prawdziwej sytuacji mozna to zweryfikować."
A widzisz. Obruszyłem się dlatego, że jak już powiedziałem powinieneś być świadom tego co mówisz i w jaki sposób to mówisz. Powinieneś być świadom znaczenia swoich słów, bo widzisz ja to odebrałem tak, że sugerujesz (publicznie), że mógłbym być zdolny do takiej nieczułości, że nie obeszłaby mnie śmierć ... (pominę to). I to mówisz człowiekowi, którego ZUPEŁNIE nie znasz. Stawiasz mnie tym samym w bardzo negatywnym świetle i nie ma zupełnie znaczenia, że jest to na filmwebie, bo kto to zauważy! To się nazywa publiczne znieważenie (górnolotnie to brzmi, ale tak jest), dlatego właśnie moja rada, żebyś wypowiadał swoje stwierdzenia po dokładnym ich przemyśleniu, bo ja osobiście poczułem się dotknięty Twoją opinią o mnie. O człowieku, którego zupełnie nie znasz, a zwłaszcza, że wplatasz do tego jeszcze moją rodzinę. Mam nadzieję, że teraz to rozumiesz (mam wielką nadzieję).
"Nie ma uniwersalnej,kazdy ma swoja moralność dla jednego to będzie akceptowalne dla drugiego co innego,ja sam często w różnych kwestiach się oszukuję i do wielu rzeczy podchodzę luźno.....
Samą postać Whipa nie atakuję ale nie można byc hipokrytą."
No to o czym my tutaj rozmawiamy. Jeżeli mówisz, że sam często siebie oszukujesz, a później nazywasz Whip'a hipokrytą? Jeżeli podstawą dyskusji mają być właśnie dylematy moralne oparte dokładnie na definicji dobra i zła lub też ogólnie przyjętych przez społeczeństwo zachowań uznanych za "dobre" lub "złe", a Ty mówisz, że nie ma takiej uniwersalnej definicji to ta dyskusja jest z góry skazana na porażkę. Nie ma na czym się oprzeć po prostu.
pendrago ośmieszasz się podpisuje się pod tym, ... ten wydawało by się bardzo płytki film, jest zbyt głęboki dla Ciebie. Facet przyznał się do winy - bo to był pierwszy krok do walki z nałogiem, bo każdy alkocholik kłamie - co było pokazane w fimie wiele razy, i powiedziane na spotkaniu AAA, Wip widział że jak mu ujdzie na sucho, nie będzie pokuty, nie będzie kary, nie będzie odkupienia, na tą wypowiedź złozyło się wiele czynników, i fakt kokaina plus alkochol bardzo dodają pewności siebie, odwagi, jesteś wtedy gwiazdą, panem estrady ... wiem bo brałem :)
film nietuzinkowy, świetnie zagrany, upijanie się pokazane dobrze, nie groteskowo jak u Koterskiego we Wszyscy Jesteśmy Chrystusami, jest dobrze oddany duch wciągania narkotyków i ich działania, dobra narracja, składna historia, kontrowersyjny temat, wszystkie warunki dobrego kina spełnione, jest morał, jest pokuta i później odkupienie, film jest mądry i puszcza oczko do ludzi którzy bawili się z dragami, ... rozumiem że nie musi Ci od razu przypadać do gustu, ale ty człowieku tego filmu po prostu nie zrozumiałeś, zbłaźniłeś się, i teraz próbujesz tutaj robić unik szukając na siłę zaczepki ...
Dokładnie, kolego. Pendrago, nie dość, że nie zauważył w filmie zachowań, o jakich wspomniał Aronn, to jeszcze Go obraża. Pendrago, nikt nie ma do Ciebie pretensji, masz prawo nie zrozumieć kilku kwestii ale żeby od razu tak obrażać...eh.
Tylko nie kolego, dobrze? Kto tu kogo obraża Dareckii no? Najpierw przeczytaj uważnie o tym co napisałem i o tym w jaki sposób aronn sformułował pewne zdanie stawiając mnie w negatywnym świetle. To jest jak zapewne wiesz publiczne znieważenie. Nie ja zacząłem tę "bitwę". Aronn po prostu broni tego filmu jak może, bo nie spasowała mu moja ocena i ocena strugr'a. To co? To może ma mi jeszcze dyktować jaką ocenę mam postawić?
Twoje delikatne nawiązanie do tego, że czegoś nie zrozumiałem, ehhh Boli Ciebie tak jak Aronn'a, że ktoś ocenił ten film poniżej 8/10 ? Że śmiałem dać temu filmowi 4/10 ? Że się ośmieszam taką oceną.
To niech Ciebie boli, ale nie wtrącaj się do dyskusji jak nie masz czegoś do dodania na temat filmu, a tylko na temat mojej osoby.
Nie mogę niestety edytować. Teraz zauważyłem, że mówiąc kolego zwracasz się tak do mieszkaxxx. Wykreślam zatem to pierwsze zdanie.
"Pendrago, nikt nie ma do Ciebie pretensji, masz prawo nie zrozumieć kilku kwestii ale żeby od razu tak obrażać...eh. "-film jest czysty i klarowny w swojej wymowie nie wiem czego on nie moze zrozumieć....
Niech będzie - ośmieszyłem się. Na siłę próbuje szukać zaczepki.
Whip chciał walczyć z nałogiem? W którym momencie? Wskaż mi, proszę.
Miał dosyć kłamstw, ale z nałogiem żyło mu się całkiem nieźle do momentu, kiedy jego sumienie powiedziało mu, że musi oczyścić imię swojej kochanicy.
Na jakim spotkaniu ? Wybacz, ale pewnie to dyslekcja tak? Jeżeli nie to wątpię, aby na spotkaniach www.aaa.com omiawiali problemy walki z alkoholem, no może... Jeżeli nie to naucz się pisać poprawnie, albo chociaż spróbuj.
O jakiej pokucie Ty tutaj rozprawiasz? Whip uratował życie 96-ciu osobom, a Ty tutaj mi o jakiejś pokucie? Żeby była pokuta i kara musi być najpierw wina. Czy Whip podczas lotu czymkolwiek zawinił? Odpowiedz proszę?
Kokaina i ALKOHOL (ten ostatni rzeczywiście dodaje pewności siebie - nigdzie tego nie kwestionowałem). Proszę przeczytaj jeszcze raz moją wypowiedź.
Fajnie, że brałeś ... czy to tak samo jak w pewnej scenie z filmu "Rise of the footsoldiers" ? Super!
U Koterskiego nie było takiego pomieszania wątków. Tam wątek był jeden: alkohol i destrukcyjne skutki jakie wywiera na ludzi spożywających go ponad miarę. W filmie "Lot" mamy kilka wątków: alkohol, dylematy moralne, wina, kara, pokuta, odkupienie, religia, dopusty boże, kłamstwo i niechęć do dalszego kłamania. Zbyt wiele tego w jednym i to pokazane jeszcze na złym przykładzie - patrz cała opowieść o pilocie.
Film puszcza do Ciebie oczko? Znowu... w którym momencie? Może w tym miejscu kiedy John Goodman wparowuje z torbą pełną dragów do pokoju hotelowego Whipa, żeby sobie niuchnąć, żeby postawić go na nogi. Toż to dramat, tragedia i komedia w jednym. Co za rozrzut.
No nie przypadł mi do gustu i świetnie, że to rozumiesz.
Tak jak napisałeś... szukam tylko zaczepki, tylko, że jakby nie było to ktoś inny zaczął tę rozprawę tak naprawdę i poszło o co? O moją ocenę, że niby za niska jest, że nie jest adekwatna do wielkości tego filmu. A zatem powiadam Tobie - tak! Nie zrozumiałem filmu, a może inaczej... zrozumiałem go inaczej niż Ty i aronn, ale wara mi od oceny, którą wystawiam. To moja ocena i jak "znajdę" w tym filmie tę mądrość, o której napisałeś lub coś co mogłoby podwyższyć tę ocenę (nie wykluczam, że taki scenariusz jest możliwy) to wtedy, ale dopiero wtedy tę ocenę podwyższę ... nie wcześniej. Jednak wyszła na jaw jeszcze inna sprawa tak już troszeczkę odbiegając od samej filmu. To kwestia odpowiedzialności tego co i w jaki sposób mówi się na forum, które jest z definicji czymś publicznym. Istnieją także również zasady postępowania na takim forum, a wszystko co zostanie powiedziane (tak to już jest) zostanie zanotowane w pamięci ludzi (oj! ludzie są pamiętliwi). Jeżeli, ktoś świadomie lub też nieświadomie (co mam nadzieję było w tym przypadku) imputuje drugiej osobie jakieś treści niezgodne z prawdą lub też ją w pewien sposób oczernia to jest nawet nie to, że niezgodne z regulaminem, ale przykre dla osoby oskarżanej. W końcu chyba można się wypowiedzieć na temat filmu i wystawić mu własną ocenę nie będąc od razu pouczonym, że z taką oceną człowiek się tylko ośmiesza, czyż nie?
Przy okazji - nie utop się w głębii tego filmu, bo ja Ciebie ratować nie będę.
pendrago
Wip chce walczyć z nałogiem w momencie kiedy się przyznaje przed komisją ...
Wip podczas lotu nie zawinił, jakby nie dopalacze pewno zgineli by wszyzscy, pokuta za bycie kut***asem całe życie, ...
na spotkaniu AA ...
U koterskiego kolego jest groteska, Chyra przerysował Miałczyńskiego pod wpływem do granic możliwości, a z dramatu robi się komedia, ...
oczko puszcza do ludzi którzy brali, nie brałeś nie wiesz ... chcesz wiedzieć to zacznij brać ...
oczywiśccie że możesz masz prawo dawać niską i jaką ci się podoba ocenę, proszę zyjemy w demokracji, i nikt ci nie broni robić z siebie pajaca ... tylko daruj sobie te słabe teksty o ratownaiu, masz takie samo pojęcie o narkotykach jak 90% naszego społeczeństwa, narkotki nie zabijają .. zabija głupota, i zabija wiara ... a teraz marsz do kościoła, słuchać jak pedofil wygłasza kazanie :P
"Mieszko, Mieszko... mój koleżko" Znasz ten tekst? Moim zdaniem jedna z lepszych piosenek T-Raperów znad Wisły i na pewno zabawniejszy od tego co napisałeś powyżej. No, ale przypuśćmy, że mnie rozbawiłeś Tym swoim "podsumowaniem". Fajnie, bo śmiech to zdrowie, a generalnie mało ma człowiek do śmiechu w tych czasach.
Dziękuję, że podkreśliłeś bardzo ważną rzecz w tej dyskusji, a o której niekiedy ludzie zapominają. Że żyjemy w "demokracji". Co ma jednak trochę ukrytą stronę, bo czyż nie głupcem jest ten, kto twierdzi, że to co nas otacza przypomina chociaż w małym procencie państwo demokratyczne? (pytanie retoryczne)
No i nie odniosę się do tego co napisałeś dalej, bo to zapewne Twoje narkotyczne wizje :)
Dlatego zostawię Ciebie z pewnym cytatem jednego z moich ulubionych autorów fantasy: "Mylisz niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu."
Na przyszłość będę wiedział, że należy omijać filmy pod którymi na forum Ty się podpisujesz, ale nie wiem czy jest to możliwe, bo właściwie jesteś wszędzie :)
pendargo Doktor Arboria uleczy twoją duszę :P ... http://www.youtube.com/watch?v=Q1ertVYn750
:D.....ale wiesz ten film to masakra,jak dla mnie to za ciężki,a nasz pendrago chyba się obraził.
do aronna
piszesz
"On sie przyznał bo jego marginesem(granicą)była smierc osoby niesłusznie oskarżonej"
bzdura, przyznal sie dlatego, ze nie chcial jej oczernic, to byl jedyny powod, beznadziejny i calkiem z czapy, nic goscia nie obchodzilo, a nagle sie reflektuje z takiego powodu, kupy sie to nie trzyma
piszesz rownież
"jeśli on by się nie przyznał to równocześnie wszystkie brudy spadły by na tą nieżyjącą byłą alkoholiczkę,mu nawet cięzko było przyjść do kościoła na jej pogrzeb i stanąć nad trumną"
jak on na jej pogrzebie chyba zagadywal inna stewardesse zeby go kryla, to co ty za bzdury piszesz, ze mu ciezko bylo do kosciola przyjsc, jak zwykle obchodzila go tylko jego wlasna osoba, tym bardziej dziwi nagle w ogole nie dajace sie wytlumaczyc przyznanie do winy, caly film go nic nie obchodzi i nagle z niczego sumienie go rusza
Jak to nic go nie obchodziło. Czy zauważyłeś, że tuż po katastrofie Wipp chciał skończyć z nalogiem. I nawet nieźle mu to szło, dopóki nie usłyszał, że może dostać DOŻYWOCIE, za to że zginęło 6 osób - mimo, że uratował 96. Dookoła słyszał, że jest bohaterem w co uwierzył, ale jego sumienie podczas rozprawy się w końcu odezwało i nie chciał oczerniać tej stewardessy. Czy to tak ciężko zrozumieć, że mimo iż był alkoholikiem i nie umiał się do tego przyznać w ostateczności pokazał, że nie jest do końca taki zły i chciał to zmienić..
Ale, że niby wyrzucenie tych wszystkich butelek i towaru, po tym jak się dowiedział, że na resztę życia może iść do pudła to niby, że chciał skończyć z nałogiem? Zrobił tak, bo przestraszył się wizji spędzenia życia za kratkami, a nie że chciał zmienić swoje życie.
Znowu nie rozumiem. :) Był alkoholikiem i wiedział o tym. Wiedzieli również jego współpracownicy: jego kumpel z wojska, adwokat, wiedział nawet jego kopilot, który w szpitalu powiedział mu, że tamtego dnia czuć było od niego zapach alkoholu. To czemu nie zgłosił tego kontroli lotów? Że niby zawodowa solidarność. Powinien to zgłosić przełożonym, bo tym samym narażał siebie również na utratę życia. Jednak (i tutaj znów powtarzam) alkoholizm nie był przyczyną tego co się stało, czyli katastrofy. Usterka tego samolotu była tą przyczyną. Najśmieszniejsze jest to, że wiedziała również Margaret, bo na pogrzebie przecież powiedziała mu o tym wprost, że wie o jego problemie z alkoholem od 11 lat i co? Znowu nic z tym nie zrobiła? Przecież to jakiś absurd. Jeszcze lepszym absurdem jest to, że mimo iż go potępia za to, że Whip prosi ją o skłamanie przy składaniu zeznań, to za chwilę jednak Margaret się ugina i pyta się, co Whip chce, żeby powiedziała na przesłuchaniu. Obejrzyj proszę jeszcze raz ten fragment filmu, ale to bardzo dokładnie i powiedz mi: czy to nie jest absurdalne?
To co napisał strugr: " jak zwykle obchodzila go tylko jego wlasna osoba, tym bardziej dziwi nagle w ogóle nie dajace sie wytlumaczyc przyznanie do winy, caly film go nic nie obchodzi i nagle z niczego sumienie go rusza" jest właśnie bardzo prawdziwe i istotne dla "dyskusji" jaką tutaj prowadzimy. Trzeba powiedzieć wprost, że Whip'a obchodziła tylko i wyłącznie jego własna osoba (ale trzeba zaznaczyć, że chodziło o kontekst przesłuchania przez komisję) jak się dowiedział, że może dostać dożywocie. I właściwie jak się tak dobrze zastanowić to wychodzi na jaw lekka sprzeczność, ale wynikająca ze nieskładnego skonstruowania fabuły. Whip był egoistą i obchodziła go tylko jego własna osoba, a z drugiej strony pokazane jest jak dba o pasażerów (na początku lotu i w jego trakcie), każe im zapinać pasy, nie każe wydawać podawać alkoholu tylko przekąski i wodę. Jak dla mnie to błąd w scenariuszu, chociaż zamierzony, bo gdyby nie zakazał podawać alkoholu podczas lotu to całej sprawy i przesłuchania by po prostu nie było. Byłoby kilkadziesiąt butelek wódki w śmieciach, a nie dwie i to jeszcze z odciskami palców Whip'a (komisja nie znalazła na butelkach odcisków palców? - to jest dopiero śmieszne). Przecież to strasznie naciaganie scenariusza.
I znowu kolejna osoba wypowiada się używając słów: dobry i zły, brzydki i piękny, czarne i białe. Przeczytałeś to co napisałem powyżej w odpowiedzi dla aronn'a. Jeżeli skonstruujesz uniwersalną definicję dobra i zła, ale która miałaby akceptację wszystkich ludzi na Ziemi to wtedy można dyskutować. Był alkoholikiem = był złą osobą, bo z natury rzeczy wszyscy alkoholicy są źli, tak? Nie umiał się przyznać do tego, że był alkoholikiem, a jednak w ostatniej scenie się przyznaje, ale nie z powodu tego, że chciał zmienić siebie, rzucić pijaństwo, nie! On przyznaje się tylko dlatego, że ruszyło go sumienie z powodu nieżyjącej (nie z jego winy) stewardesy, żeby nie rzucić na nią fałszywych oskarżeń i wyzwolić się z tego ciągu kłamstw, w którym żył. Ten film jest tak zakręcony, że na pierwszy rzut oka widać, że głównym problemem reżysera/scenarzysty była nieumiejętność skoncentrowania się na jednym zagadnieniu. Przez wprowadzenie wielu, czasami nie mających wiele ze sobą wspólnego wątków, powstał chaos, który niektórzy mylnie zinterpretowali jako głębszy przekaz.
"Ale, że niby wyrzucenie tych wszystkich butelek i towaru, po tym jak się dowiedział, że na resztę życia może iść do pudła to niby, że chciał skończyć z nałogiem? Zrobił tak, bo przestraszył się wizji spędzenia życia za kratkami, a nie że chciał zmienić swoje życie.
Znowu nie rozumiem. :) Był alkoholikiem i wiedział o tym. Wiedzieli również jego współpracownicy: jego kumpel z wojska, adwokat, wiedział nawet jego kopilot, który w szpitalu powiedział mu, że tamtego dnia czuć było od niego zapach alkoholu. To czemu nie zgłosił tego kontroli lotów? Że niby zawodowa solidarność. Powinien to zgłosić przełożonym, bo tym samym narażał siebie również na utratę życia. Jednak (i tutaj znów powtarzam) alkoholizm nie był przyczyną tego co się stało, czyli katastrofy. Usterka tego samolotu była tą przyczyną. Najśmieszniejsze jest to, że wiedziała również Margaret, bo na pogrzebie przecież powiedziała mu o tym wprost, że wie o jego problemie z alkoholem od 11 lat i co? Znowu nic z tym nie zrobiła? Przecież to jakiś absurd. Jeszcze lepszym absurdem jest to, że mimo iż go potępia za to, że Whip prosi ją o skłamanie przy składaniu zeznań, to za chwilę jednak Margaret się ugina i pyta się, co Whip chce, żeby powiedziała na przesłuchaniu. Obejrzyj proszę jeszcze raz ten fragment filmu, ale to bardzo dokładnie i powiedz mi: czy to nie jest absurdalne?"
To,ze ty cały film uważasz za absurdalny to nic na to juz nie poradzę.Zacznę może inaczej,nie to co ja uważam i jak tłumacze zachowanie głównego bohatera tylko co chciał przekazać w tym filmie reżyser i scenarzysta a mianowicie chodziło im o to,żeby pokazać(ukazać) człowieka,który wszystkie swoje czynności wykonuje perfekcyjnie(to już szybciej sprzęt zawodzi),który jest poważany przez otoczenie z racji wykonywanego zawodu,które to otoczenie mu wszystko wybacza(często spotykane w życiu realnym) i wreszcie ta osoba robi coś jeszcze a mianowicie mimo zawodnego sprzętu ratuje multum ludzi ale jest jeden problem on ta nieskazitelna osoba lubi nadużywać narkotyków i alkoholu co racji wykonywanego zawodu jest bardzo ryzykownym zachowaniem,stąpaniem po cienkim lodzie.Oni jakby tym filmem piętnują alkoholików tych co sprawują bardzo odpowiedzialne funkcje w społeczeństwie,mogą być perfekcjonistami,mogą być nawet bohaterami ale mimo wszystko muszą otworzyć oczy ,nie mogą do końca oszukiwać siebie,ze mimo wszystko przeginają to tak jak lekarz wirtuoz ale alkoholik tłumaczyłby się przed komisją,ze musi przed operacją napić się bo mu drża ręce i nie może utrzymać skalpela.Twórcy chcą nam pokazać że Whipowi dobrze ze swoim pijaństwem(tak mu się wydawało)otoczenie nawet mu przyzwala na to,ułatwiają mu w byciu dalej alkoholikiem a on zaczyna się miotać,bo wie że źle mimo wszystko robi,mimo,ze uratował te 96 osób to te 4 zmarłe siedzą mu w głowie i nie dają spokoju,bo myśli,ze może jakby był trzeźwy to byc może wszystkich by uratował ze swoimi zdolnościami pilotażowymi.Whip cały czas dostaje takie sygnały(jedni powiedza od Boga)najpierw jego nawiedzony,bogobojny kolega pilot,poźniej zgrupowanie AA,poźniej analizuje i podsumowuje w domku na odosobnieniu całe swoje zakłamane,zmarnowane życie(patrz utracona rodzina przez pijaństwo)i wreszcie test na jego siłę tam na sali przesłuchań,mógł znowu się wywinąć ale czy byłby dumny z tego,chyba nie i wiedział o tym,bo tak naprawdę brzydził się sobą,tą słabościa do alkoholu.
Ty tego nie akceptujesz tej przemiany głównego bohatera,ja się dziwię,dlatego ciebie tak zaatakowałem,ze ty byś musiał nie wiem jakiego kopa dostać by się "nawrócić" .Każdy z nas ludzi jest inny i dla każdego to będzie inny bodziec a niektórzy wcale nie podejmą walki takiej czy innej i pewnego dnia budzą się z ręką w nocniku.
Widzę, że mój limit postów w tym wątku właśnie dobiega końca (dobiegł). Posłuchaj aronn. To, że Ty tak zaciekle bronisz tego filmu to jestem w stanie zrozumieć. Nieważne, że to co napisałeś powyżej to dużej części domysły (nie wiem jak Ty oglądałeś ten film). Jedno Ci powiem - to nie Ty jesteś osobą, która ma jakąś władzę, która ma jakiekolwiek prawo nawet, aby mnie "nawracać". Z pewnością kiedy mówisz o rozdawaniu kopów komukolwiek, albo sztorcowaniu innych, że ocena filmu jest za niska. Chcesz nawracać innych to zacznij od siebie i ... kurde, człowieku! Trochę więcej pokory i trochę więcej spędź czasu zanim naciśniesz przycisk wyślij. Przemyśl tekst, który chcesz opublikować, bo jak już powiedziałem jesteśmy zupełnie obcymi sobie osobami. Ty mnie nie znasz (myślisz, że znasz na podstawie kilku zdań, które napisałem?), ja Ciebie w ogóle (chociaż zaczynam widzieć).
Za dużo w Twoich wypowiedziach uogólnień i za dużo przypuszczeń. Nigdzie nie napisałem, że cały film uważam za absurdalny, a tylko niektóre ze scen. Najlepszą sceną z tego filmu było spotkanie Whip'a, tej narkomanki i chorego na raka. W innym temacie wyjaśniłem dlaczego. Koniec elaboratów, koniec tej rozmowy. Na odchodnym jeszcze raz prośba. Zacznij proces nawracania od siebie. Nawracanie "siłą" jak Ty to robisz przeważnie przynosi bardzo negatywne skutki i musisz o tym pamiętać. Musisz jeszcze raz przeczytać tekst, który napisałeś powyżej, spędzić z tym tekstem więcej czasu, poprawić niektóre rzeczy, ktore wymagają korekty. Ot i to wszystko.
Koniec!
Ty się za bardzo spinasz odnosnie tego filmu,ja nie chcę nikogo nawracać,dlatego równiez zmieniłem formę i teraz piszę to co twórcy chcieli nam pokazac(przekazać).
No i kolego trochę się zaczynasz gubić piszesz:
"Za dużo w Twoich wypowiedziach uogólnień i za dużo przypuszczeń. Nigdzie nie napisałem, że cały film uważam za absurdalny, a tylko niektóre ze scen."
a tu twój proszę,wpis na twoim blogu odnośnie tego filmu:
"Bullshit! Jedyna tak naprawdę "realna" scena z tego filmu to kiedy spotykają się na papierosie w szpitalu, a aktorem, który przykuł moją uwagę był ten z rakiem."
A odnośnie tego co napisałem:
"Ty tego nie akceptujesz tej przemiany głównego bohatera,ja się dziwię,dlatego ciebie tak zaatakowałem,ze ty byś musiał nie wiem jakiego kopa dostać by się "nawrócić" .Każdy z nas ludzi jest inny i dla każdego to będzie inny bodziec a niektórzy wcale nie podejmą walki takiej czy innej i pewnego dnia budzą się z ręką w nocniku."
-to nie było w kierunku ciebie tylko ogólnie a ty znowu sie spinasz :DD
Ps.Ty nie jesteś przypadkiem moherem? D Bo ja cały czas próbuje spokojnie prowadzić konwersację a ty wręcz się cały czas spinasz.
"To, że Ty tak zaciekle bronisz tego filmu to jestem w stanie zrozumieć. Nieważne, że to co napisałeś powyżej to dużej części domysły (nie wiem jak Ty oglądałeś ten film)"
Jakie domysły?Przecież wszystko w tym filmie jest jasne i klarowne jak ty tego nie zauważasz no to żal mi ciebie.