Nie piszę tego prześmiewczo, ani prowokacyjnie, tak po prostu się zastanawiam jakim cudem w filmowej katastrofie przeżyły 102 osoby po zderzeniu skrzydła z kościołem, a w Smoleńsku nie przeżył nikt po zahaczeniu brzozy. Przecież prędkość oba samoloty wytraciły w miarę... Ja wiem, to tylko film fabularny, ale zastanawiając się nad jego realnością przychodzą różne dziwne skojarzenia i myśli do głowy.