Jednej rzeczy nie wyjaśniono. Moim zdaniem i tak musiała przekazać firmie 30%.
Przecież umowę podpisała. Do pewnego momentu ją chronili. To, że od nich uciekła
to jej sprawa. Umowa to umowa.
Jaka firma? Ta, której szef zginął, ponieważ chciał zamordować swoją klientkę, z którą podpisał tę niby umowę?
Skoro umowa to umowa, to powinien swoich klientów chronić, a nie mordować. Jeśli ich morduje zamiast chronić, to klient nie jest obowiązany mu nic płacić. Umowa podpisana z oszustem jest nieważna.