PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=466254}

Louis

7,6 46
ocen
7,6 10 1 46
Louis
powrót do forum filmu Louis

Cieszę się, że mam możliwość jako pierwszy zamieścić (niepełny, co zaraz wytłumaczę) opis filmu, który obejrzałem wczoraj na festiwalu Camerimage.

Pomimo nakręcenia go w konwencji kina niemego, nie zrozumiałem go w 100%, ponieważ nie było polskiego tłumaczenia, co osobiście wyjaśniał sam reżyser filmu, obecny na festiwalu (po prostu obraz zgłoszono na ostatnią chwilę). Ale do rzeczy.

Jest to film prezentujący bardzo odważną i ryzykowną ideę, aby zrobić coś w rodzaju nowoczesnego kina niemego. Faktycznie, nie pada tu ani jedno słowo i mamy tu wszystkie cechy, jakich moglibyśmy oczekiwać od filmu z lat 20.: plansze z napisami, sceny pościgów w przyśpieszonym tempie, teatralne gesty i muzykę, która gra non stop (w ścieżce dźwiękowej poznać 2 kawałki z Chopina). W tym sensie, "Louis" jest typowym filmem niemym, chwytającym się kuglarskich sztuczek, burleski i karykatury (jak z filmu "Dyktator"), a jednak nakręcony niezwykle wyrafinowaną techniką, w tonacji czarno-białej, z subtelnymi wybarwieniami. Trzeba dać 10 gwiazdek dla operatora Vilmosa Zsigmonda, który wykonał tu cudowną pracę, wyczarowując Nowy Orlean (miejsce akcji) taki, jakim chcielibyśmy zachować go w pamięci. A jednak Nowy Orlean, ta kolebka jazzu, nosi w obrazie Pritzkera ślady huraganu Catrina.

XXX Spoilery! XXX

Film jest hołdem dla jazzu i pomnikiem dla mistrzów kina niemego, nakręconym, niczym obrazy Chaplina, w duchu naiwnej wiary w dobroć ludzkiej natury. Historia obraca się wokół małego murzyńskiego chłopca (Louis Armstrong jako żywy!) z biednej dzielnicy N.O., który zakochuje się w prostytutce, pięknej Grace. Napięcie akcji oscyluje pomiędzy dwoma marzeniami urwisa: aby zostać mężnym obrońcą kobiety, a jednocześnie stać się zawodowym trębaczem, znanym i kochanym tak jak uliczne orkiestry, które obserwuje. W miarę rozwoju akcji poznajemy też historię Sędziego Perry, który toczy polityczny bój o stanowisko gubernatora oraz jego żonę, która w pięknej dziwce widzi swojego wroga, ponieważ okazuje się, że Perry ma nieślubne dziecko - owoc jednej z wizyt w burdelu.

Jest tu kilka mrocznych scen, jak wizyta u wróżki voodoo, próba zamordowania dziecka przez (dbającego o swoją opinię) Perry'ego, itd., spełniających wymóg tragikomedii, którą w rzeczywistości jest "Louis". Jedna scena na pewno zapada w pamięć - z ekspozycji filmu, pokazującej miejsce pracy Grace. Podczas jednej, długiej, karkołomnej jazdy kamery widzimy wnętrze kipiącego od zabawy burdelu: jest to taniec ciał, z przemyślaną choreografią, mnóstwem czarnych piękności fikających nożkami, eksponujących swe krągłości pośród szelestu koronek i falowania podwiązek. Estetyczna uczta dla oka, nie tylko dla mężczyzn.

To na pewno jeden z wielkich plusów tego bogatego, ekscentrycznego, bezczelnie cytującego innych filmu. Jest też, w/g mnie, niestety i jeden duży minus, a jest nim... gra
J.E. Haley'a, który odtwarza postać Perry'ego, starając się rozpaczliwie kopiować wdzięk i komizm "małego trampa". Wiele scen z jego udziałem pomyślano jako hołd dla Chaplina - niestety aktor nie ma jego siły komicznej. W rezultacie, wszystkie te sceny są, jak dla mnie, nieco sztuczne, nieprzekonujące.

Jeśli chodzi o wymowę, "Louis" prezentuje dość ostrą krytykę społeczną, tak jak "Światła wielkiego miasta" pokazuje biednych i słabych, stając oczywiście po stronie ofiar. Jednak, jak wydaje się mówić historia głównego bohatera (który w końcu zostaje upragnionym trębaczem), wyzwoleniem z biedy może być sztuka, i właśnie wyzwalająca siła muzyki jest tu głównym bohaterem (90 % filmu wypełnia świetny jazz w wykonaniu samego Marsallisa). Generalnie, film na pewno trafi do melomanów, w mniejszym stopniu do wielbicieli kina niemego, w najmniejszym - samego Chaplina. 8/10.

ocenił(a) film na 6
elton_monroe

A nie wydaje Ci się, że ten film mimo całego kunsztu operatorskiego był megaletni? Nie wzbudził we mnie praktycznie żadnych emocji. Btw zapraszam na relację z festiwalu na bloga http://www.mitologiadlamas.blogspot.com

ocenił(a) film na 8
malinowy

Trochę nie rozumiem, co znaczy 'megaletni', ale domyślam się, że film po prostu Cię nie wciągnął.
A mnie spodobała się jego idea, ta czołobitność wobec starych mistrzów (osobiście uwielbiam Harolda Lloyda :). Spodobała mi się ta nieco naiwna chęć wywołania w nas wielkodusznych uczuć i próba zabawy w kino. To oczekiwanie, że widz potrafi wciągnąć się w opowiadaną historię poprzez współczucie dla bohaterów (nawet dla tych, którzy wydają się być skończonymi draniami). Bo kino to sztuka kuglarska, taka na trąbkę i dwa bębny, i twórcy (przyznaję, że mało przekonująco) chcieli nam o tym przypomnieć.

Może po prostu jako widzowie, zachłysnięci nowinkami i różnymi 'postmodernizmami', już nie umiemy oglądać filmu tak wprost, bez uprzedzeń, jak dziecko?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones