Ciężko mi ocenić ten film po wielu latach (zaraz napiszę dlaczego), właśnie obejrzałem Director's Cut "Lucker the Necrophagus" i mimo wielu wad jestem w stanie polecić ten amatorski belgijski slasher/gore dla wielbicieli ekstremalnego horroru. Fabuła "Lucker" jest banalna: zwyrodniały morderca John Lucker (Nick Van Suyt) dokonuje rozlewu krwi w szpitalu psychiatrycznym, po czym ucieka z placówki i rozpoczyna się seria morderstw. Tak, Lucker uwielbia zabijać kobiety i gwałcić je post-mortem. W przypadku jednej z ofiar (prostytutki z baru) Lucker najpierw ją zabija, po czym czeka 4 tygodnie, by przykute do łóżka ciało zgniło... i dokonuje aktu nekrofilii.
Ten film jest zły w prawie każdym calu: fatalnie zagrany, kiepsko nakręcony i w zasadzie bezużyteczny. Z drugiej strony oceniam "Lucker" po latach nieco bardziej pozytywnie, gdyż sam swego czasu kręciłem z ekipą zerobudżetowe horrory. Reżyser Johan Vandewoestijne chciał zrealizować brudny, brzydki, mizoginistyczny i nihilistyczny film eksploatacji i to mu się udało. W rzeczy samej niektóre sceny w "Lucker" są nudne i irytujące (kobiecych krzyków i jęków tutaj co nie miara), ale morderstwa ociekają krwią i sadyzmem. Wreszcie osławiona scena nekrofilii z gnijącym ciałem przykutym do łóżka robi wrażenie. To przedsmak scen nekrofilskich w "Nekromantik" (1987) Buttgereita i "Aftermath" (1993) Cerdy.
Z tego też choćby względu warto o "Lucker" pamiętać, choć w rzeczy samej jest to prymitywne i ciężkostrawne kino. Pierwszy seans 25 września 2003 roku (film był recenzowany na Danse Macabre), dzisiaj kolejny po latach. Czas trwania: 68 minut.