To mnie zastanawia- jakim cudem reżyser, który kręcił kiedyś takie świetne filmy jak Leon Zawodowiec spadł tak nisko. Obejrzałem niedawno także Porachunki, też porażka. Lucy opiera się na fałszywej obalonej teorii naukowej, wykorzystuje temat w najbardziej absurdalny sposób, wszystko sprowadza się do prostego łubu dubu, od czasu do czasu ktoś palnie jakąś naukową bzdurą, a to wszystko "oblane" kiepskim CGI, infantylną narracją i "artyzmem" na poziomie animal planet (Lucy zostaje porwana, a w tym samym momencie oglądamy nagranie z starego dokumentu jak lampart poluje na gazelę- jakie to artystyczne :P).
właśnie jestem po seansie LUCY. 
no co mogę powiedzieć. 
zapowiada się ok, do 50% jest w miarę ok, później to już niestety ale dziadostwo jakich wiele współcześnie. 
sama ideologia, mózg w 100% , zaginanie czasoprzestrzeni, manipulacje, przenoszenie się w czasie i wszystko co w filmie było jak najb ok, wkońcu to mózg rozwinięty do 100% , tylko niestety koncept wykonania jest już zbyt efektowny i popieprzony. 
W sam raz dla matriksmaniaków. 
i ta aktorka... ehh... :@ 
nie znoszę jej... 
Mózg rozwinięty do 100%? Twierdzenie, że ludzie wykorzystują "tylko 10% swojego mózgu" to durny mit nie mający żadnych podstaw naukowych. 
 
Nie wiem, ile razy w tym filmie padły słowa "cerebral capacity", ale na oko tak ze czterdzieści razy za dużo.
ja tam się nie wypowiadam czy to prawda czy nie, ale film taki można nakręcić, nie ;) 
nakręcili. 
tylko z miernym skutkiem
Wiadomo, science-fiction. Ale Lucy to rzekomo poważna, ambitna produkcja- w takim przypadku twórcy powinni opierać się na autentycznych, aktualnych teoriach naukowych. Odkryto, że Ziemia jest okrągła, więc w poważnym filmie nie będziemy oczekiwali płaskiej Ziemi, odkryto, że na Księżycu, czy na Marsie nie ma żadnych (przynajmniej zaawansowanych) form życia, więc w poważniejszych filmach sf nie będziemy oczekiwali żadnych inteligentnych kosmitów na Marsie, czy na Księżycu. Zupełnie inną sprawą są Gwiezdne Wojny, Piąty Element, czy Strażnicy Galaktyki, ponieważ to są space opery, a poza filmami Lucasa to są też luźne, trochę na pograniczu pastiszu komedie.
Nie wiem, co się z Bessonem stało, ale szkoda go. Wielki Błękit, Nikita, Leon, Piąty Element... A potem zaczął Minimki trzepać.