Odnoszę wrażenie, że twórca tego filmu jakimś cudem osiągnął 10% wydajności umysłu, tylko nie bardzo wiedział, co z tym uczynić. No i wyszła bzdura do kwadratu. :)) Choć sam pomysł nie był zły, tylko żeby go jakoś sensownie rozwinąć.
No właśnie - wystarczyło poprzestać na realnym poszerzeniu stanu świadomości i zrezygnować z efektów rodem z fantasy. Mogłaby się z tego rozwinąć ciekawa opowieść.