Pierwsze 20 minut filmu usadowiły mnie w fotelu kinowym na dobre i myślałem, że przy takiej
realizacji nic nie ma prawa pójść źle... Mój błąd. Po pół godziny film rozjeżdża się w jakieś
"widowisko audiowizualne", które pasowałoby lepiej w muzeum sztuki współczesnej niż na
srebrnym ekranie. Co do samych "wydarzeń" mających miejsce w filmie, gdybym znał osobiście
Luca Bessona, poleciłbym mu zapoznanie się z tym:
http://en.wikipedia.org/wiki/Suspension_of_disbelief
A może lepiej zostać przy lekkiej komedii w stylu Taxi? ;]