Lucy

2014
6,3 237 tys. ocen
6,3 10 1 236668
5,3 40 krytyków
Lucy
powrót do forum filmu Lucy

Tak sobie czytam recenzje, opinie, uwagi na temat wysublimowanych aspektów filmu. I myślę o naszym narodzie, który w windzie obowiązkowe dzień dobry mówi lub nie, i jedzie dalej w ciszy. Na ulicy się nie uśmiecha, chyba że po huruanie, w pracy miły, ale poza nią obgaduje naokoło. I tak dalej - można ciągnąć długo o charakterze polskim.

Zastanawiam się. Czy jest możliwe u nas obejrzenie filmu rozrywkowego bez marudzenia?

ocenił(a) film na 3
Flanet

to że film się podoba/nie podoba to raczej sprawa indywidualna i nic tu z mentalnością polaków wspólnego nie ma... CHYBA?!

ocenił(a) film na 1
Flanet

No tak nawet na marudzenie marudzić można, wtedy dochodzi się do samoistnej auto ironii i zaczyna rżeć jak głupi do sera. Ale ja nie jestem bynajmniej światowcem i kosmopolitą jak ty Flanet, więc nawet pomarudzić nie potrafię...

Do oceniania filmów staram się podchodzić z dystansem, komuś się nie podobał sponio, jak się podobał to też dobrze, w końcu o to chodzi aby mieć opinię i się nią podzielić, dzięki czemu umieszczamy cząstkę siebie gdzieś w tej bezwiednej cybernetycznej pustce, robimy to dla samych siebie, nie dla innych. I podobnie jest z Tobą, założyłeś temat z jakichś powodów i liczę na to że się nie zawiedziesz, BA może nawet czemuś uda się ciebie zaskoczyć. heh

Co do filmu, to uważam go zupełnie subiektywnie, za.... tragiczny upadek Bessona, myślę że zaliczam się do wielbicieli tego reżysera, jego twórczości np. "Wielki Błękit" to po prostu arcydzieło ale i do tej ich części która za ten film wymierzyła by mu 400 batów, od co. Aby nie marudzić jednak zanadto dodam, że jest coś w tej tragedii komicznego, albo może i nawet coś więcej. W pewnym momencie, w trakcie trwania scen końcowych przeżyłem pewnego rodzaju katharsis, wszystkie moje limity wytrzymałościowe, co do sztampy, absurdu, prymitywizmu, głupoty zostały przekroczone,

i o dziwo... wyszedłem z seansu spokojny, pełen wewnętrznej harmonii. Głównie dlatego, że zdałem sobie sprawę iż oszukał mnie ten szczwany lis Bensson i naprawdę uwierzyłem mu, że jeśli nie odsłoni przede mną całego sensu życia, to przynajmniej ujmie to jakoś zgrabnie, wybroni się jakoś jak w "Sensie Życia" MontyPytonga wdziękiem osobistym albo innym znanym dobrze przezeń fortelem filmowym. Co było szokiem to pełna rezygnacja z takowego zakończenia, Bensson pozwala temu wszystkiemu runąć w przepaść i się roztrzaskać, nie szuka dla siebie ratunku, nie próbuje się jakoś z tego wszystkiego wyślizgnąć, nie, on pozwala nam na ujrzenie pełnego wymiaru tej katastrofy.

No i tu docieramy do sedna, Bensson uświadomił mi czego oczekiwałem, i faktycznie symulował mi danie tego, poruszając ten największy epicki SENS ŻYCIA, wielkie pompatyczne dwa słowa, kazały mi wytrwać do końca. Wreszcie nie dając mi jednak tego, podarował coś innego, świadomość że sam chciałem aby stary łgarz się znowu wyłgał, i abym ja mógł łgać razem z nim. Zupełnie tak jak marudzenie o marudzeniu, to my sami ciągle tylko biegamy w ciemności jak te przysłowiowe dzieci we mgle, starając się złapać swój własny ogon....

KiziorEx

Twórczość, arcydzieło, tragedia w komedii, sens i przesłanie i głębia filmu, a jeszcze szok niespełnienia - o te właśnie pompatyczne słowa mi chodzi. Bo widzisz, naprawdę mam dość typowo naszego szukania dziury w całym. Masz rację - jest to marudzenie o marudzeniu i przez to sam wpisuję się w ten cykl ;) Zwyczajnie marzy mi się, żeby na polskich forach filmy sci-fi były odbierane jako takie; bez odniesień do dokumentu (brak realizmu), filozofii (głębia przesłania), i tak dalej, i tym podobne. Lucy to zwykła rozrywka do obejrzenia, nic więcej.

ocenił(a) film na 4
Flanet

Na pewno można ale akurat ten to gniot niezły.