Jak wyżej spodziewałem się zawiłej dyskusji wychodząc z kina z moja dziewczyna ale niestety film 
zakończył się bez puenty. Miałem wrażenie ze pomysł na film skończył się w połowie trwania seansu. Daje 5 bo 
pół danej projekcji w miarę mnie wciągało natomiast druga połowa filmu sukcesywnie obniżała moja notę. 
Wychodząc z kina myślałem tylko o jednym a mianowicie obejrzałem film o kobiecie która zamieniła 
się w iCloud i zagrała się na pen drive'a lol
Mogę wejść w dyskusję, może się ludzie przyłączą ;). Też wyszedłem z kina zmieszany, jakby film się urwał, ale tak później zastanowiłem się, jaka puenta mogłaby usatysfakcjonować widzów ? Lucy była głupią blondynką z niesamowitym zasobem informacji co mądrzejszą ją nie czyniło. Została teoretycznie bogiem - kontrola czasu, przestrzeni, kompletna całościowa wiedza od bigbang do przyszłości - i co miał Luc pokazać, analogicznie do końcowej sceny z facetów w czerni jak są kosmici coraz więksi i więksi itd a Lucy spotyka się z innymi bogami ? 
Takie dywagacje, film był robiony pod gwiazdy co było widać i generalnie więcej tam nic nie było. 
A każdy z nas sobie wyobraża co by zrobił z taką mocą, tylko nami rządzą emocje, a na poziomie bez żadnych emocji nie zależałoby by nam już na niczym, musielibyśmy mieć cel, który profesor Lucy dał i ona do niego dążyła.