Do momentu przybycia Lucy na spotkanie z naukowcami film oglądało mi się w miarę dobrze. Też miałem skojarzenia z "Jestem Bogiem", który uważam za znacznie lepszy od "Lucy" /do tego momentu, o którym wspomniałem, bo później nie ma czego porównywać/. Potem - odniosłem takie wrażenie - reżyser pogubił się kompletnie, albo nie miał pomysłu jak historię zakończyć. Tu miałem skojarzenia ze świetnym filmem, sprzed ponad 30 lat, "Odmienne stany świadomości", tyle, że film z Williamem Hurtem podobał mi się jako całość a końcówkę "Lucy" oceniam na 2. Ogólnie nie znalazłem w filmie Bessona ani ciekawej historii, ani jakiegoś płynącego z niej przesłania ani dobrego kina akcji czy kina rozrywkowego na przyzwoitym poziomie. Całość oceniam na 3. natomiast Scarlett Johansson w tytułowej roli bardzo mi się podobała i w moim odczuciu zasłużyła na 7.

Mam podobne odczucia co do filmu - tak samo jak i Wam skojarzył mi się z Limitless i tak jak mój poprzednik uważam, że Limitless jest znacznie lepszy od Lucy.
Jak dla mnie przydałoby się wrzucić do scenariusza odczucia głównej bohaterki, tak by dokładnie przedstawić to jak ona się czuła podczas działania narkotyku. Faktycznie, można mieć odczucia, iż reżyser się pogubił. Jak dla mnie zakończenie do bani, chciałam, żeby film się już skończył. Ogólnie nie podobał mi się ;)