Jeżeli skuszeni świetnym trailerem i nie odstraszeni całkiem niezłą średnią (6,6/10 w tym momencie)
wybieracie się do kina na Lucy to ten komentarz może wam oszczędzić zawodu. A będziecie
zawiedzeni jeżeli szukacie dobrego filmu. Nie wierzycie? Poczytajcie komentarze zafascynowanych
filmem ludzi dających mu ocenę 10. Zrobiła na nich wrażenie chwytliwa historyjka o boskiej Lucy i już
widzą w niej siebie mogących wszystko ;) Dla kogoś kto szuka dobrego widowiska i nie podobają mu
się pamiętniki z wakacji ( ;) ) to 90 minut będzie zmarnowanym czasem.
Zgadzam się - idąc na ten film z żoną zostawiłem niemowlaka z babcią. Stwierdziliśmy przed filmem, że możemy się albo wyspać albo coś obejrzeć. Trzeba było wybrać sen, ponieważ film był zmarnowaniem czasu i pieniędzy. Kiepskie aktorstwo, brak scenariusza bo film wygląda jak połączenie "fajnych scen" które wymyślił sobie scenarzysta - nic nie trzyma się kupy, motywy kierujące postaciami są nie jasne, postacie wchodzą na scenę i z niej schodzą, a my nadal nie mamy pojęcia jaka była ich rola, co chciały nam przekazać. Cały film to dla mnie jedno wielkie pytanie "ale po co?" i jeszcze pseudo-naukowy bełkot o "dążeniu komórki". Szkoda czasu, nerwów, lepiej zostać w domu i poczytać jakąś sensowną książkę.
Film moim zdaniem świetny, a osoby które chcą wszystkich od niego odwieść powinny pierw wziąć pod uwagę różne kwestie, takie jak gusta, czy też zdolności poznawcze oglądających. Trudno bowiem nie ulec wrażeniu, że spora część widowni tego filmu po prostu go nie rozumie, a wiąże się to z tematyką, która jest niestety obca dla większości społeczeństwa...
Dla tych, których interesuje filozofia, fundamenty istnienia, którzy szukają "czegoś więcej", którzy szukają gdzieś "poza", dla tych którzy lubią dobre sci-fi, moce, niezłe zajawki, Scarlett Johansson czy ogólnie młode ładne i pociągające kobiety ;) ... wtedy jak najbardziej ze swojej strony polecam ^^.
„Lucy” nie jest arcydziełem. Nie jest nawet filmem wspaniałym na miarę „Piątego elementu”. Pozostaje jednakże bezspornie bardzo dobrym filmem akcji i rozrywką, zakroploną ciekawymi pytaniami natury filozoficznej. Produkacja zrealizowana na stosownym poziomie, z łatwością koncentruje na sobie uwagę i trzyma w napięciu emocjonalnym. Gra Johansson – zdecydowanie więcej, niż nie zawodzi, głównie dzięki wymownym spojrzeniom, mimice, głosowi, czyli dzięki najważniejszym atutom aktorki. Sprawia ogromną przyjemność, iż główna bohaterka rośnie w siłę dzięki swoim niewidzialnym gołym okiem mocom, a nie dzięki wysportowaniu, wydajności mięśni i figurze Lary Croft. Wybór, by Lucy zagrała właśnie Johansson, wzbudza kontrowersje, ale ja uważam, że był on znakomity. Nie sztuką jest biegać z pistoletem w rączce – sztuką jest ukazać na ekranie parujące z bohatera człowieczeństwo, stopniowe przeciekanie swej istoty w niezwykle dalekie rejony, osiągnięcie poziomu nadczłowieka i oddanie tych przemian samym sposobem patrzenia, przechyleniem głowy, jednym skromnym gestem, kamiennym obliczem. Poza tym – udźwiękowienie z klasą i piękne efekty specjalne, nieco przywodzące na myśl swoją estetyką „Źródło”, choć ujęte w zupełnie innej, mniej przepastnej atmosferze i odzwierciedlające odmienną problematykę.
Ja nie jestem zafascynowana i nie dałam 10, a mimo wszystko uważam, że to całkiem przyjemny film. Fabuła... nie powala. Tj. jest ciekawa, ale ma sporo dziur. A z jakiegoś powodu przemowa Freemana na początku tak mnie drażniła... Wyjątkowo nieudana postać.
Moim zdaniem najlepszy punkt tego filmu to zdjęcia i montaż. Przeplatanie Lucy z antylopą na początku było ciekawe. Potem przechodzenie ze skóry wgłąb ciała, do żył i mózgu. Albo obserwowanie przez Lucy wiązek elektro-magnetycznych. Moim zdaniem dobra robota. Hipnotyzuje :D
Ale fabuła faktycznie leży. Skąd się wziął i co wiedział Richard? Czemu Lucy? Po jaką ... włożyli im plastikowe torebki do brzuchów? Wiadomo było, że nie przepuszczą tabletek. A jak to się stało to tz okazalo się źle. Chcieli je tam przechowywać? To po co je wyprodukowali?
Mimo, że lubię filozofię to pytania były ujęte tu w tak nudny sposób (te w scenariuszu), że w ogóle nad nimi nie myślałam. Aspekt "biologiczny" już lepiej, ale jak dla mnie mogli w ogóle odpuścić Doktorka. Bez niego film byłby tak samo ciekawy (jeśli nie bardziej)
Mimo wszystko jest przyjemny dla oka. To nie oscarowe arcydzieło, ale jest "spoko".