Gdy usłyszałem Freemana po kilku minutach seansu, który mówi "przeciętny człowiek używa 10% mózgu" to już wiedziałem że oglądnę dzieło idiotów dla idiotów. Wiara w ten mit o 10% to zwyczajnie brak podstawowej wiedzy i przyzwoitej inteligencji. Niestety masy w to wierzą, czyżby Besson również?
Parada głupoty i czasem aż niewiarygodnych absurdów zaczęła mnie po prostu irytować, aż ciężko uwierzyć jaką głupotę Besson chce sprzedać widzowi. Widz może się poczuć zwyczajnie obrażony, nikt w końcu nie lubi być gdy ktoś z góry założy że jest idiotą i kupi każdą brednię.
Science fiction powinno mieć założenia oparte na prawdzie naukowej i to owe założenia powinny być punktem wyjścia do fantazji naukowej ale takiej posiadającej logikę i sens. W tym konkretnym przypadku logiki i sensu zabrakło, po co to komu? Przecież czytanie ludzkich myśli i katalogowanie ich na przedniej szybie samochodu wygląda odjazdowo!
Bessona poniosło, osobiście oceniłem na 3 bo urąga mej inteligencji, w sposób taki że na siłę się przez niego przegryzałem, a szkoda, jest kilka ładnych scen i gdyby odrzucić logikę i zdrowy rozsądek to coś niecoś może się podobać. Również Johansson nie podołała roli, nie czuć od niej omnipotencji a raczej umysłowy handicap. Osobiście spodobał mi się efekt rozpadu ciała i motyw końcowy podróży przez epoki i ery, ale do diabła, to zdecydowanie za mało.
Dla mnie to raczej film akcji dla ludzi których logika i nauka nie ma znaczenia, film tylko udaję nośnik głębszego sensu ale jest on raczej płytkim popcornowcem, a filmem science fiction nigdy go nie nazwę to była by obraza dla inteligentnych twórców gatunku jak chociażby nasz Lem, to byłby zamach na gatunek sci-fi.