Największym hitem tego filmu jest fakt, że Lucy przy całej swojej wszechwiedzy nadal nie znała żadnego języka poza angielskim (albo złośliwie udawała że nie zna, co znacznie utrudniało jej wszelką komunikację)
przecież czytała azjatyckie hieroglify po angielsku - nawet się przemieniały, a potem rozumiała to co mówił jeden tajwańczyk do drugiego przez kom w Paryżu....
Wszystko pięknie. Tym bardziej absurdalna wydaje mi się w takim razie scena w której Lucy przychodzi do pana bossa Janga i gdy zostają sami serwuje mu monolog po ANGIELSKU, którego tamten nie może nawet zrozumieć (oczywiście wiedząc, że zrozumiemy go my, widzowie). To taki drobny zabieg, a trochę uwiarygodniłby tę mocno naciąganą postać. Gdyby na przykład z inspektorem Francuzem rozmawiała po francusku, a nie zmuszała go do przeciążania marnego 10%-wego mózgu..
on wcześniej do niej mówił, gdy była mega spanikowana na początku filmu i też nie rozumiała co do niej mówi - więc chciała się odegrać. proste.
skoro potrafiła wyczytać z jego myśli gdzie pozostali kurierzy zostali wysłani, to równie dobrze mogła sprawić, że rozumiał co do niego mówiła po angielsku, a tak na marginesie z innymi też mogła się porozumiewać w ten sam sposób