Szczerze mówiąc, po filmie o takim tytule nie spodziewałam się niczego więcej. Zdecydowałam się go obejrzeć z ciekawości (jak można w ogóle wpaść na tak poroniony pomysł?) i każda minuta oglądania była dla mnie prawdziwą katorgą. Zdecydowanie odradzam go wrażliwszym widzom. Mi było słabo przez cały seans, a w momencie, kiedy Japończyk musiał się "wypróżnić" już prawie to wyłączyłam.
Aktorstwo też kuleje w tym "dziele". Dziewczyna grająca Lindsay była jeszcze znośna, ale ta druga - sztuczna do bólu. Japończyk cały czas się wydzierał, co tylko denerwowało. Aktor grający Dr Heitera był dosyć dziwny - można powiedzieć, że tak miało być, więc wywiązał się ze swojego zadania.
Być może nie jestem wystarczająco "nowoczesna", ale osobiście przeraża mnie to, że kino zmierza w takim kierunku (o ile ten TO można nazwać KINEM). Podobno ma wyjść druga część, ale nie wiem czy zdecyduję się ją obejrzeć. Być może znowu zwycięży ciekawość, która w tym przypadku była naprawdę głupia. Zdecydowanie mogłam się obejść bez tego filmu.
2/10
Tu już nawet nie chodzi o to, że robiło mi się słabo oglądając ten film, bo jestem już odporna na takie rzeczy i dla mnie nadmiar obrzydliwości osiąga skutek odwrotny do zamierzonego. Moim zdaniem ten film to nieporozumienie totalne: debilna fabuła, słabi aktorzy, zero jakiegokolwiek klimatu. Ten film może być wykorzystany w towarzystwie jako głupia komedia i nic poza tym.
Ja do tej pory myślałam, że jestem jako tako odporna, ale ten film podważył ten pogląd. W każdym razie - gratuluję wytrzymałości. Naprawdę Ci jej zazdroszczę, bo nikomu nie życzyłabym tego, co ja czułam oglądając "Ludzką stonogę". A fabuła i klimat? Dla mnie w tym filmie po prostu nie istnieją, dlatego nawet o nich nie wspomniałam.
"(...) Ten film może być wykorzystany w towarzystwie jako głupia komedia i nic poza tym" - coś o tym wiem :D