Porównania do Sponsoringu? Bez żartów. Na tle Sponsoringu ten film jest lekki, z odcieniem komediowym, pozbawiony bagna i blokowej szarzyzny, oraz naturalistycznych, brzydkich scen. Tu wszystko jest ładne, aktorka w scenach seksu w większości przypadków ma nawet stanik :) a sceny z klientami bywają nawet delikatne.
No i właśnie.
Zastanawiam się o co chodzi. Czy film ma być pokrzepieniem dla osób, które znalazły się w obliczu podobnej sytuacji? Ma je poklepać po plecach i zapewnić, że po pierwsze nie są jedynymi, które to spotkało (np. w odniesieniu do córki)? A może ma pokazać że to nic wielkiego , ot problem dorastania, jak każdy inny. Czy ma pokazać że prostytucja nie dotyczy tylko marginesu, ale również osóbek które "mają wszystko". Czy wreszcie, ma pokazać, że to w sumie niezła metoda na zebranie sporej puli pieniędzy na przyszłość - jak gdyby nigdy nic, czysto, ładnie, i zawsze z grzecznymi, czystymi panami. Może trochę leciwymi, ale jednak kulturalnymi.
Tak czy siak ogląda się raczej przyjemnie, zobaczyć można, ale wybitne kino to to raczej nie jest. I jeden wniosek końcowy: francuska mentalność (rozmowy siostry z młodszym bratem i totalna bezpruderyjność) to jednak nie jest polska mentalność ;)
A, i okrutnie dużo w polskich napisach błędów, totalnie zmieniających sens wypowiedzi. I to w prościutkich zdaniach na zasadzie "czy się jemu podobało" zamiast "czy się tobie podobało". Beznadziejna fuszerka.
A może to nie miał być film moralizatorski i chodzi w nim wyłącznie o to, że seks za pieniądze dostarcza po prostu wrażeń i to tych niefizjologicznych. Jest jak narkotyk ta świadomość, że mężczyźni są skłonni płacić grubą forsę, by posiąść kobietę - bo daje ona kopa, poczucie władzy i własnej wartości (świadomość, nie kobieta). Mówi o tym Charlotte Rampling na końcu filmu - gdyby była bardziej odważna będąc młodą kobietą, robiłaby dokładnie to samo, co robi Lea. Potwierdza to również scena, w której dziewczyna po wszystkich aferach związanych z odkryciem jej podwójnego życia, znowu wkłada kartę sim do telefonu. a przecież ona nie potrzebuje rozpaczliwie pieniędzy...
I ja taką interpretację tego filmu jak najbardziej kupuję, koniec końców każda kobieta chce być pożądaną, a jeśli miarą pożądania jest forsa, na pewno są kobiety, którym to nie przeszkadza.
W naszej kulturze prostytucja jest postrzegana jako szczyt społecznej degeneracji, alfonsi, brudne zaułki, hiv, zeszmacenie, zniewolenie. Tymczasem film pokazuje zupełnie coś innego. I rzeczywiście, porównanie do taniego moralizatorstwa Sponsoringu jest nietrafione.