Żenujące aktorstwo, idiotyczny scenariusz, przerost formy nad treścią.
Dla fanów gatunku film-profanacja.
Zgodzę się z praktycznie wszystkim oprócz tego aktorstwa nie było takie złe, ale pokazanie w taki sposób historii Billy'ego Kida zgadzam się to profanacja :) Jednak nikt oprócz Sama Peckinpaha nie potrafił zrobić dobrego filmu o nim, ale akurat jego Pat Garrett i Billy the Kid to mistrzostwo świata i klasyk gatunku z oczywiście niezapomnianą pieśnią Knockin on heaven doors
Bo to nie jest zrobiony na poważnie film o poważnych sprawach tylko lekka i humorystyczna historia o wesołej kompani której wszystko uchodzi i niczego się nie boją, każdy by chciał być taki lub być w tej grupie.
Teksty i zachowanie cwaniackich gówniarzy ale robili rozwałkę tak że sie miło oglądało, no świetna narracja na początku i na końcu filmu. Wole wierzyć że Billy the Kidd był właśnie taki wesoły, nonszalancki i bezczelny jak pokazano go w tym filmie, przy okazji geniusz zbrodni i świetny strzelec.
Inne starsze westerny przy tym to jak Luksusowe Mercedesy przy Maserati, niby to samo ale.
PS. Jack Daniels to jest trunek a nie jakiś Johny Walker Sikacz