Piękny pomysł, od początku myślę było wiadomo jak trudne będzie wiarygodne
przeniesienie wizji (czy jak Charlotte Rampling celnie ujęła *obrazu*) na ekran. Tak więc
na pewno trzeba pochylić czoło przed reżyserem i całą resztą ekipy, która pracowała przy
projekcie. Niestety jednak również trzeba przyznać, że ostateczny efekt nie wyszedł
wystarczająco przekonywująco.
Postacie mimo dopracowanych kostiumów, nie przekonują nas, że są z tego okresu, raczej
wyglądają na ludzi z naszych czasów, którzy na chwillę wskoczyli w kostiumy tamtej epoki.
Dochodzi do tego też słaba gra aktorów - mam na myśli głównie postaci drugo i trzecio
planowe, które jednak nie zbudowały na ekranie chemii dnia sprzed kilkuset lat.
Te techniczne niedociągnięcia sprawiają, że film jest jeszcze trudniejszy w odbiorze. Można
by rzec - nie przykuwa umysłu do płótna. Ma kilka pięknych momentów ale to jednak za
mało by grać peany na jego cześć
Ostatecznie, bardzo interesujący eksperyment.
potwierdzam... film technicznie super zrobiony ale jakiś nudnawy...ja się cieszę,że było mnie widać na ekranie :)
Błagam... napisz że ten post to był dowcip bo zmienię zdanie o ludziach. O "grze aktorskiej" możesz się wypowiadać o sztuce w teatrze bo widzisz ich pracę, pisząc "gra aktorska" i myśląc o filmie robisz z siebie ... sam/a sobie dopisz!!! To reżyser decyduje o każdym ruchu na swoim planie i nie widzisz jak te postacie drugo i trzecio planowe powtarzają kilkanaście razy to samo bo reżyser jeszcze sam nie wie jak to mają i co zagrać. Zanim więc pochylisz czoło przed reżyserem sprawdź jaka jest jego rola w filmie!!!
Bardzo dziwna wypowiedź. Nie chcę tu wytaczać jakichś armat, ale choć tak kontrolnie: przedstawienie teatralne również posiada reżysera. Gra aktorska JEST elementem widowiska filmowego, które podlega ocenie niezależnie od wydarzeń na planie, montażu, reżyserii etc. Reżyser - choć ma rolę decyzyjną - jest ograniczany budżetem i całą gamą innych warunków - zawsze musi iść na kompromis; od jakości gry aktorów natomiast zależy to, jak bolesny ten kompromis będzie dla widza.
Faktycznie mój błąd, po prostu wszystkie fora są zapełnione słowami"świetna/słaba gra aktorska" i nerwy czasami mi puszczają bo byłem na niejednym planie filmowym. Wprawdzie sztuka teatralna ma reżysera to tak naprawdę nie widzimy jego pracy... może świetnie prowadzić aktorów i kontrolować ich ruchy, ale wychodząc na scenę aktorzy nie mogą już słuchać wskazówek, nie mogą się pomylić lub jeśli się pomylą to starają się wybrnąć z sytuacji bez ingerencji reżysera (bo przecież nie wstanie z widowni i nie przerwie) . W teatrze reżyser jest tylko przed wejściem na scenę. Co się zapomina to fakt że w filmie reżyser decyduje o każdym ruchu, nawet jeśli aktor zdecyduje się na samowolkę (lub bardziej znaną improwizację) nie znaczy to że ta scena trafi do filmu... jeżeli aktor jest gorzej niż okropny to reżyser męczy go, aż scena zacznie być znośna lub zmieni obsadę. Ostatecznie w filmie widzimy pracę reżysera. Jeśli ktoś jest na planie i widzi jak aktor "A" świetnie opanował rolę, nauczył się tekstu, wprowadził jednocześnie własne ruchy lub tekst, możemy mówić o tym, że jest to świetna/dobra obsada aktorska. Właśnie po to są krytycy filmowi... męczą innych swoją obecnością na planie, ale informują o ilości porażek w stosunku do ostatecznej wersji którą widzimy w kinie. Przepraszam więc medikoo jeśli mogłem urazić... obawiam się jednak że nie widząc pracy aktora nie można stwierdzić jaki jest... to już raczej działka reżysera.
dla mnie jeśli chodzi o aktora to musi stworzyć postać tak żeby mu uwierzyć, że nią jest. Im większa praca i talent aktora tym łatwiej jest reżyserowi zrobić dobry film i poprowadzić aktorem wedle swojej wizji. Ale od samej gry aktora bardzo dużo zależy i nie jest bezwładna maronetką w rękach reżysera. Reżyser czegoś oczekuje, daje wkazówki ale nie zagra za aktora danej sceny, to aktor buduje postać. Gdyby bylo tak że jedynie reżyser decyduje o jakości filmu to mógł by wziąść pierwszego lepszego człowieka z ulicy do każdej roli jaką by tylko sobie wymyślił i nie wpłyneło by to na jakość filmu, bo by go odpowiednio poprowadził - a tak nie jest. jeśli chodzi o statystów to jest trochę ciężej reżyserowi ich kontrolować bo zazwyczaj to ludzie bez doświadczenia aktorskiego więc nie ma co cudów wymagać. Na temat filmu mam podobna opinię jak założyciel wątku.
Popieram. I część o aktorach i opinię założyciela wątku.
Co do filmu, właśnie oglądam, więc na temat fabuły itp. wypowiem się później. Ale co do wykonania: jakby współcześni ludzie, na pięć minut przebrani w stroje z epoki - to chyba wynika z tego, że ludzie i stroje są zupełnie czyste, nierealne - oczywiście można powiedzieć, że to specjalnie, żeby bardziej niż rzeczywistość przypominało obraz; prawda, ale efekt daje raczej wrażenie balu przebierańców, niż starego obrazu. Do tego zupełnie nieprzekonywująca gra a kamera robi na mnie miejscami wrażenie wręcz amatorskiej (zupełnie statyczne ujęcia, bardzo wyrazisty montaż, czasem kamera podskakuje O.o).
Najgorsze ze wszystkiego są efekty specjalne (komputerowo zrobione wrony, albo pożal się boże pająk).
Technicznie oceniam niestety bardzo nisko, trochę jak film zrobiony w adobe premiere.
Aaa DD: obejrzałem do końca i
chorągiew, gdy wiozą łotrów (ujęcie z daleka, widać tylko chorągiew w za murem)
facet grający na bębnie wklejony w kadr
No i te latające wszędzie wrony z blendera...
nic tylko się udusić
za to olbrzymi plus za zapierającą dech w piersiach scenę przejazdu kamerą przez cały ogrom skały aż do wiatraka pod koniec (niestety, gdy wiatrak zaczyna się poruszać, widać strasznie tandetnie zrobiony komputerowo materiał śmigieł a przy zjeździe już wyraźnie widać, że wszystko jest tylko trójwymiarowym modelem - specjalnie nawet cofnąłem, widać to od początku, ale scena robi takie wrażenie, że nie zwraca się na to uwagi... co nie zmienia faktu, że model szpetny)
również wklejenia pejzaży z obrazów w plenery wypadło w znakomitej większości bardzo dobrze, czasem tylko raziło. Przyznaję jedak, że mimo tych wszystkich niedoróbek, film był bardzo estetyczny, choć pozostawiał sporo do życzenia.
Oczywiście dla oceny filmu to wszystko nie ma większego znaczenia. Ważna jest treść. Ta natomiast wydała mi się jednak zbyt płytka - dobra na bliższe zapoznanie się z obrazem, ale zdecydowanie nazbyt powierzchowna, żeby robić z tego film aspirujący do czegoś więcej, niż tylko video-przewodnika. Niestety, przyznaję, że trochę się zawiodłem.
Jakby ktoś nie wiedział film został wykonany przy zastosowaniu technologii tych samych co avatar. Część zdjęć wykonano w studio większym niż te do produkcji ostatniej części batmana. Na niektórych scenach widzimy aż 7 warstw nałożonych jedna na drugą. Jedna ze scen trwająca 20 sekund na filmie wykonywana była w 8 dni! Oglądając na małym ekranie nie widać tej głębi obrazu..ja widziałam film w kinie i wcale nie odczułam upływu czasu. Ten film sam w sobie jest dziełem sztuki, które należy kontemplować.