Kiedy oglądałem "Małą Miss" po raz pierwszy, we wrześniu, było mi trochę smutno, że niezależnym filmom tak trudno przebic się na festiwalach filmowych - a co dopiero niezależnym KOMEDIOM. Taki film zdarza się raz na wieeeele lat - mało skomplikowany pomysł, niewielki budżet - a efekty powalają, i to nie tylko ze śmiechu :)
No i proszę /już nie jest mi smutno/ - nominacja do Oscara za NAJLEPSZY FILM. Może Amerykańska Akademia Filmowa to nie wyrocznia, ale przynajmniej daje ludziom do myślenia. A w tym przypadku naprawdę warto.