Mała Miss

Little Miss Sunshine
2006
7,2 105 tys. ocen
7,2 10 1 104560
7,5 53 krytyków
Mała Miss
powrót do forum filmu Mała Miss

'Mała Miss' zebrała bukiet nagród... ponadto, co według mnie dla filmu jest dużo istotniejsze - produkcję tę obejrzało naprawdę wiele osób. Postaram się nie 'spojlować', aczkolwiek wolałbym, żeby na komentarz odpowiadały osoby, które film widziały... w zasadzie akcję filmu można byłoby opisać w kilku zdaniach, akcja jednak do najważniejszych elementów owego 'dzieła' nie należy. Atutami, jak się domyślam miały być: ogólny nastrój, psychika bohaterów, zachowania, uczucia... drobne smaczki i to, co kryje się gdzieś pomiędzy wersami. Czy się udało? Nie mnie to oceniać, bo nie jestem specem od kina... Nie ukrywam jednak, że film mnie nie zachwycił... powiem więcej - rozśmieszył mnie ten 'patos'... domniemam, że ten rodzaj kina skierowany jest do 'nieco wrażliwszych' odbiorców... mam wrażenie, że 'Mała Miss" to... to przykład kina dla 'masowego wrażliwego odbiorcy'... to nie 'Taksówkarz', który doprowadzał do łez - taksówkarz nie był taki... taki przegadany. W sumie, to nie czytałem żadnych recenzji tego filmu... gdzieś tam tytuł obił mi się o uszy i to tyle co wiedziałem o nim wcześniej (przed obejrzeniem)... nie miałem więc wielkich oczekiwań... oglądałem go za to w bardzo miłym towarzystwie. Wnioski wspólne, czyli o trupach, które wypływają na wierzch zwanych pospolicie niedopatrzeniami: żółty samochód, którym podróżowała cała ferajna bohaterów w trakcie filmu dorobił się pewnej awarii, bodajże popsuło się sprzęgło [nie jestem specem od motoryzacji], a w każdym bądź razie samochód nie mógł zapalić 'normalnie'... trzeba było go najpierw rozpędzić - pchając. Bohaterowie za każdym razem ruszali więc w ten sam sposób... za każdym razem z wyjątkiem jednego razu ; ) Wybuchnęliśmy wtedy śmiechem... jak można wydać taki produkt? No jak? Kolejny trup: największe marzenie jednego z bohaterów w pewnym momencie zostaje podeptane, zmieszane z błotem i... i zabite... z przyczyn od nikogo niezależnych... ów bohater obraża się na wszystkich [delikatnie mówiąc], siada sobie po turecku na trawie i nic go nie interesuje - spoko, ma do tego prawo i pasuje to do jego charakteru... tylko po dwóch minutach wszystko jest już okay... przeprasza za swoje zachowanie i jak gdyby nigdy nic - ruszają w dalszą podróż... gdzie ta głębia? toż to ogromny nonsens! Takich sytuacji w filmie było dużo więcej... nie pamiętam już wszystkich, nie sądzę też, żeby ich wymienianie miało w czymś pomóc. Podsumowując: film to żonglerka różnorakimi symbolami i przyjemna ścieżka dźwiękowa [naprawdę przyjemna]... wyróżniłbym również zdjęcia, wszak widoczki naprawdę oglądało się 'cmokając'... ale... kilka dobrych pomysłów + 'ładna otoczka' to trochę za mało... potencjał może i był... ale według mnie całość to niestety przedmuchany i rozciągnięty balon... kiedy na siłę wrzuca się wszystko do jednego worka i traktuje to po macoszemu (vide wątek dotyczący 'rzucania palenia', albo 'nieszczęśliwej miłości'... albo... po śmierci jednego z bohaterów - 'ku jego chwale' - brnięcie dalej ku celowi... to takie... amerykańskie) nic innego wyjść nie może. Nie rozumiem osób, którzy zachwycają się tym filmem... My po jego obejrzeniu zgodnie rzekliśmy: co za gniot ; ) [nie chciałbym wystawiać jednak tak druzgoczącej oceny... po rozważeniu wszystkich za i przeciw i przespaniu się z wrażeniami... uznaliśmy, że... średniak, nic więcej]. Jeśli film potraktujemy jako kpinę... pastisz... parodię - to... wtedy można by pokusić się o naprawdę wysoką notę ; ) pozdrawiam serdecznie i zachęcam do polemiki ; )

ocenił(a) film na 9
hasziszijjun

Patos?! O cholera, przecież ten film to jedna wielka szydera z patosu zgrabnie go omijająca. Polecam obejrzeć jeszcze raz, uważnie, bez dłubania w nosie. Może wtedy zrozumiesz, czym jest dla bohaterów droga, którą przebywają, i może wtedy zrozumiesz dlaczego Dwayne po dwóch minutach stwierdza, że wszystko jest już ok. Oscar za scenariusz w przypadku "Małej Miss" to nie przypadek. Dla mnie kapitalne kino.

ocenił(a) film na 5
Rafikii89

"Szydera z patosu" powiadasz? Drogi Panie, ujmę to tak: warto popierać swoje opinie argumentami, to raz... dwa: celowo wziąłem słowo "patos" w cudzysłów, nie będę tłumaczył dlaczego, bo wydaję mi się to rzeczą oczywistą. Może nie jestem na tyle wrażliwy/spostrzegawczy, żeby zrozumieć "drogę", o której wspominasz, niemniej jednak wydaję mi się, że wiele wątków poruszonych w filmie zrealizowano po prostu powierzchownie (o czym wspominałem już wcześniej), przez co "obraz" stał się kaleki. Żeby nie rozwodzić się zbyt długo: nie lubię uproszczeń, męczy mnie blichtr... Jak można zwięźle opisać szeroko pojętą "istotę" zbiorowego bohatera <i>Małej Miss</i>? Moim zdaniem np. tak: "A mimo wszystko, wszystko okay" (K. Ostrowski). Wczoraj dane było mi obejrzeć <i>Drogę do szczęścia</i> – tak winno się rysować bohaterów... (Nawiasem: dobra gra L. DiCaprio, oczywiście imo). PS. Na przyszłość: radzę darować sobie wycieczki "o dłubaniu w nosie" itp.

hasziszijjun

"Atutami, jak się domyślam miały być: ogólny nastrój, psychika bohaterów, zachowania, uczucia... drobne smaczki i to, co kryje się gdzieś pomiędzy wersami."

Czy zawsze coś w "ambitnym" kinie musi kryć się między wersami? Dla mnie film był przemiłą opowieścią o trochę zwariowanej rodzince, która okazuje się ostatecznie, podczas konkursu najnormalniejsza. Genialne zdjęcia, perfekcyjnie dopasowana muzyka i dobrzy aktorzy (do tego świetnie dobrani do swoich ról)... Do tego ukazna jest mega banalna prawda, wypowiedziana przez niedoszłego pilota: "piprz wszystko i wszystkich i rób to o czym marzysz":)

Dla mnie film rewelacja, ale nie każdemu musi się wszystko podobać (ja nie lubię bergmana zbytnio, za co pewnie pół filwebu by mnnie zlinczowało;))

ocenił(a) film na 5
miccet

"Mega banalna prawda", o której wspominasz, pobudowana została na dosyć naiwnych fundamentach. Marzenia trzeba selekcjonować, p ieprząc wszystko i wszystkich... najprawdopodobniej sp ieprzy się też siebie. To co między wersami... to dokładnie to samo, co dzieje się w głowie "uważnego" widza, według mnie to jeden z wyznaczników szeroko pojętej sztuki. Zdjęcia i muzyka to nie wszystko... całość musi się "kleić"... całość formy, całość treści... czyż nie można stworzyć "słabego" wiersza* używając wyszukanych metafor? (* albo nawet wiersza "o niczym").

hasziszijjun

Widzę, że masz ochotę wdać się w polemikę;)

Po pierwsze musimy coś ustalić - uważasz, że ten film się nie kleił? Nie uważasz, że zdjęcia, muzyka, lekkość opowiedzianej historii i aktorstwo były idelanie dopasowane i uzupełniały się? Jeżeli nie, to nie ma co gadać i po prostu mamy inne gusta - tego nie przeskoczymy i żaden z nas nie nakłoni drugiego do swoich racji...

ps. jeszcze co do porównania do Taksówkarza - te dwa filmy są tak odległe od siebie gatunkowo a podejrzewam, że również co do zamierzeń twórców, że trudno je porównać. To tak jakby oceniać czy lepsza jest pralka Electroluxa czy samochód Opla. Pralką nie pojedziesz a samochodem nie wypierzesz ubrań.

ocenił(a) film na 9
miccet

hasziszijjun, jeżeli serwujesz mi "patos" w cudzysłowiu a zaraz potem "odbiorców" też w cudzysłowiu, to ciężko mi rozkminić czy używasz tu przenośni czy nie. Dlaczego film szydzi z patosu? Wystarczy spojrzeć na dwie sceny: (SPOILERY)
1. Rodzinka przy zwłokach dziadka w szpitalu. W przeciętnym amerykańskim filmie: płacz, lament, słowa pocieszenia. W "Małej Miss" ojciec rodziny daje swój patetyczny wykład na temat realizowania marzeń, po czym rodzinka wynosi zwłoki dziadka przez okno.
2. "Konkurs talentu": przeciętny amerykański film kończy sprawę tak: Olive daje "popis", który zniesmaczył wszystkich zebranych, jednak na miss, która była w jury wywarł takie wrażenie, że postanowiła wręczyć Olive główną nagrodę ku zaskoczeniu zgromadzonych. W "Małej Miss" rodzinka wskakuje na scenę i wszyscy razem niszczą imprezę, Olive nie zdobywa nagrody, co więcej dostaje zakaz uczestniczenia w konkursie w przyszłych latach.
(KONIEC SPOILERÓW)
Choćby te dwie sceny świadczą o tym, że twórcy postanowili zakpić sobie z patosu amerykańskiego.
"A mimo wszystko, wszystko okay"? Film mówi raczej: "A mimo prób, nic nie jest okay". Zauważ, że każdy z bohaterów przegrywa podczas przebywanej drogi swoje marzenia. Twórcy pokazują, że liczą się środki, a nie cel sam w sobie.
Jeśli chodzi o "Drogę do szczęścia" to zgadzam się, tak winno rysować się bohaterów, lecz w "Małej Miss" każdy bohater również ma swój charakter, każdy jest odmienny. Poza tym "Mała..." i "Droga..." to zupełnie inne kino, podobnie rzecz ma się z porównywaniem jej z "Taksówkarzem", który jest gigantem kina psychologicznego, a nie słodko-gorzką komedią podszytą dramatem.

ocenił(a) film na 5
Rafikii89

Primo: wskaż mi proszę, w którym miejscu zaserwowałem odbiorców otulonych cudzysłowem. Secundo: akurat w miejscu, które wskazujesz, nie używałem żadnych metafor. Patos w towarzystwie czterech krótkich kreseczek (w kontekście, o którym piszemy), moim skromnym zdaniem powinien zasugerować po prostu ironiczny ton. Tertio: czy wiesz, czym jest patos? {pytanie retoryczne} Argumenty, które zaprezentowałeś (absolutnie!) nie świadczą o tym, że film szydzi z patosu! Radzę zajrzeć do słownika, polecam Ci taki w wersji drukowanej na papierze, wszak zapewne lepiej zrozumiesz i łatwiej będzie Ci zapamiętać czym jest patos i z czym się go pożera, niż gdybyś zasięgnął widzę tę z "nieomylnej" {ironia} Wikipedii. Porada nr 2: nie czytaj głupot, którymi częstują niektórzy recenzenci (też nie widzą czym jest patos). Quarto: Czy często (bezmyślnie) podważasz cytaty, których kontekstu nie znasz? Tłumaczę w telegraficznym skrócie, posłużę się krótkim fragmentem wywiadu z autorem owego zdania, który zaczerpnąłem z 64 nr miesięcznika Teraz Rock (szopkę tę robię na wypadek, gdyby ktoś sądził, iż doszywam teorie): "Śpiewam: mimo wszystko, wszystko OK. To nie jest optymistyczny tekst." Oczywiście nie wymagam od wszystkich znajomości i rozumienia tekstów zaczerpniętych z różnorakich utworów muzycznych... To, że każdy z bohaterów "przegrywa", jest oczywiste – nie wiem na jakiej podstawie wnioskujesz, że jestem skończonym idiotą i myślę odwrotnie. No chyba, że lubisz tłumaczyć, że śnieg jest zimny a wrząca woda – gorąca. Quinto: Czy napisałem, że Mała Miss i Taksówkarz to ten sam rodzaj kina? Czy porównywałem Małą Miss z Drogą do szczęścia? Nie uważam się za speca od filmu, nie lubię jednak jak ktoś tłumaczy mi, dlaczego trawa jest zielona, a migdały niebieskie. Zestawiałem ze sobą konkretne szczegóły, pokazywałem "coś" stosując przykłady. Reasumując: nie zrozumiałeś moich argumentów, kontrargumentów. Zgadzam się z tym, że film "traktuje o tym i o tamtym", ale sposób, w jaki jest to podane mnie nie odpowiada (bądź nie wystarcza)... i jest to moje subiektywne zdanie, domyślam się również jakie były zamiary poszczególnych zabiegów i stawiam pytanie: czy zamiary te udało się (bądź: jak bardzo udało się je) zrealizować.

ocenił(a) film na 9
hasziszijjun

hasziszijjun, nie uważam Cię za za skończonego idiotę, tylko za ignoranta, który nie pamięta o czym pisze, i przez to zarzuca coś innym. Nie wiesz, w którym miejscu otuliłeś odbiorców cudzysłowiem? No to przemyśl coś, zanim to napiszesz, albo po prostu jeszcze raz to przeczytaj. Co więcej jeśli Twoje cztery kreseczki (mimo iż użyłeś dwóch) oznaczają ironię, tym samym nabijasz się z odbiorców "Małej Miss", a pisząc przy tym, że gusta są różne oznacza to, że jesteś zwyczajnym hipokrytą, kolego. Jak widzisz - sam sobie przeczysz. Teraz odpowiem na Twoje prima:
1. Już o tym pisałem.
2. Już o tym pisałem.
3. Tak, wiem. Patos w filmie to rzecz względnie inna niż ta opisywana w słownikach, więc naskakując na mnie z takim argumentem, jeszcze raz potwierdzasz, że jesteś ignorantem.
4. Nie po to czytam Twoją opinię o filmie, by szukać czyim cytatem się posługujesz.
5. Nie, ale argumentowałeś płytkość "Małej Miss" stawiając jako przykład "Taksówkarza" i "Drogę do szczęścia". Czy to nie jest siłą rzeczy porównanie? Jeśli sposób w jaki "to i tamto" zostaje w filmie podane Ci nie odpowiada, to nie zabieraj się po prostu za komediodramaty.

ocenił(a) film na 5
Rafikii89

Nie objąłem odbiorców cudzysłowem, zapewne chodziło Ci o "masowego wrażliwego odbiorcę"... odbiorcy a pewien model odbiorców to nie to samo. Nabijam się z odbiorców Małej Miss? ^^ Nie wydaję mi się, ale rozbawiła mnie twoja droga dedukcji. Nie uważam, żebym sobie przeczył... napisałem, że film mnie nie urzekł +, że dziwi mnie trochę ta eskalacja zachwytu – czy to, że dodatkowo uważam, iż film może podobać się komu innemu, ponieważ każdy ma inny gust, czyni mnie hipokrytą? Patos to patos mój drogi... "patetyczny" w filmie oznacza to samo, co "patetyczny" w książce – nie próbuj dorabiać dziwnych teorii, bo wychodzą Ci piramidalne dyrdymały. Wytłumaczyłem już, że nie trzeba znać utworu pod tytułem "Joy", żeby zrozumieć, iż "A mimo wszystko, wszystko okay" należy pojąć gorzko, niedosłownie – to wynika z kontekstu, a Ty cały czas usiłujesz odrywać od niego słowa. Nie porównywałem tych filmów, a twoje "siłą rzeczy" rozwaliło mnie już konkretnie. Czy według Ciebie gitarzysta z kapeli grającej death metal nie może powiedzieć, że perkusista grający w reggae-owym bandzie robi kiepskie przejścia? Gusta są różne mój drogi... czy czułbyś się lepiej, gdybym przykłady czerpał z kina w jednym gatunku? Dlaczego na podstawie kilku słów odradzasz mi komediodramaty? Proszę bardzo, specjalnie dla Ciebie: komediodramat, który mnie urzekł: Jabłka Adama... tematyka filmu zupełnie inna... ale... czy można ze sobą zestawiać tylko rzeczy podobne? Jabłka Adama kipiały emocjami... były czytelne, spójne i urzekające. Nie zamierzam porównywać tych dwóch filmów... niebawem dojdzie do tego, że jeśli ktoś oceni grę aktorską dajmy na to E. Nortona w Fight Club, w American History X i dajmy na to w Red Dragon, zostanie przez Ciebie skrzyczany, bo przecież to są trzy różne filmy!

ocenił(a) film na 9
hasziszijjun

"domniemam, że ten rodzaj kina skierowany jest do 'nieco wrażliwszych' odbiorców..."
"Nabijam się z odbiorców Małej Miss? ^^ Nie wydaję mi się..."

Skoro ironizujesz (co sam przyznałeś) cudzysłowiem w "nieco wrażliwszych" odbiorców, oznacza to, że nabijasz się z ludzi, których "Mała Miss" urzekła. Zakrawa to na ignorancję, a to, że (co ukazuje drugi cytat) sam sobie przeczysz mówiąc, że gusta są różne, zakrawa, mój drogi na hipokryzję.

Jeśli tak kłócisz się o ten patos, napisz dlaczego przyklady, które przytoczyłem (alternatywne rozwiązania poszczególnych scen) nie są patetyczne, i co w takim razie było patetyczne w "Małej Miss".

Co do porównań, chodzi mi o to, aby nie wymagać od komediodramatu psychologii, jaka pojawia się w filmie stricte psychologicznym.

ocenił(a) film na 5
Rafikii89

Ej, ale ja pisałem wyraźnie, że cudzysłów okalający "patos" wprowadzał ironiczny ton... nie każdy cudzysłów, którego używam ma na celu zakomunikowanie: uwaga, będzie ironia. Co do patosu... czym jest - serio proponuje słownik, i to taki, gdzie o patosie będziesz mógł poczytać więcej niż kilka linijek suchej definicji - nie ma we mnie teraz złośliwości. Pojęcie to jest bardzo często błędnie rozumiane. Mnie błąkało się po głowie, "myśląc ironicznie" o podniosłości: rozmowa przy okazji jedzenia lodów - nie przepadam za takim rodzajem sztuki, choć wydaję mi się, że rozumiem to "rzemiosło". Tu właśnie do gry wchodzi kwestia gustu - wiadomo, że ton tej sceny miał być nieco "kpiący" - rozumiem to, ale nie koniecznie musiało mi się podobać "wykonanie". Uważam to po prostu za zbyt grubą kreskę, za którą nie przepadam... to tak jakby Ani mru mru zaczęli robić skecz bezpośrednio o Kaczyńskich - to przykład grubej kreski w określonym kontekście. Przykłady, które przytoczyłeś, według mnie nie szydzą z patosu... dlatego, że podniosłość nie jest osiągana, ani z podniosłości nie zakpiono. Pozostaje jeszcze kwestia tego, co dla kogo jest podniosłe, prawda? Co do twojego ostatniego zdania - po części się zgadzam. Niemniej jednak, kiedy znajdzie się jakikolwiek wspólny mianownik, można przedstawić dwie oceny... dla przykładu, nie dla porównania - co do psychologii bohatera w komediodramacie (ze względu na "ramę" i "paletę") a bohatera filmu psychologicznego - jak najbardziej się tu zgodzę (sensowne wytłumaczenie, nie mam mu nic do zarzucenia).

ocenił(a) film na 9
hasziszijjun

Ja z kolei uważam, że akurat w scenie rozmowy przy jedzeniu lodów, bardzo wyraźnie objawia się kpina twórców z patosu - rozmowa jest patetyczna, lecz aktorzy grają tak, jakby nie brali tego na serio. I to jest moim zdaniem kapitalne "wykonanie".

ocenił(a) film na 5
Rafikii89

Nasze doznania różnią się i nic na to nie poradzę... nie zauważyłem, żeby kpiono z czegoś wyniosłego ani, żeby "awansowano" coś codziennego/pospolitego do rangi "pomnikowego wydarzenia"... nie pamiętam już dokładnie tej sceny, ale uwierz mi: mam znajomych/rodzinę z us/uk - oni się tak potrafią zachowywać (wiadomo, że nie kropka w kropkę tak, ale... bardzo podobnie) - więc gdzie tu mowa o zmienianiu rangi? to jest kpina grubą kreską (jak kabaret o Andrzeju bokserze), nie czuję kosmetyki, kunsztu... to jest wg mnie rzemiosło... nawet solidne rzemiosło nie musi urzekać, nie sądzisz?

ocenił(a) film na 5
Rafikii89

Nie wiem, czy wyraziłem się jasno... w tym zdaniu: "domniemam, że ten rodzaj kina skierowany jest do 'nieco wrażliwszych' odbiorców..." - nie ma ironii.

ocenił(a) film na 5
miccet

Gusta bywają różne, zapewne nasze nie są zbyt zbliżone. Uważam, że film rysowany jest grubymi kreskami, zbyt grubymi. Nie wszystko klei się tak, jak sklejone być powinno (delikatnie pisząc). Zdjęcia i muzyka były według mnie całkiem niezłe, momentami nawet lepsze niż niezłe - po jednym obejrzeniu, nie chcę jednak wchodzić w szczegóły. Co do lekkości historii - to właśnie tutaj tkwi problem. Lekkość czasami stała się niemal "infantylnością". Nie każdy widz podnieca się tym, że małpka zeskoczyła z drzewa, chwyciła w dłoń patyk i z czasem stała się człowiekiem, patyk wyrzuciła a w dłoń wzięła myszkę, tę co to na końcu ogona miewa wtyczkę USB. PS. Nie porównywałem Taksówkarza z Małą Miss.

ocenił(a) film na 9
hasziszijjun

Wydaje mi się, że do pewnych filmów potrzeba nie tyle wrażliwości, co odpowiedniego wieku. Może zatem warto powrócić do tego filmu za parę latek i spróbować zrewidować swoje poglądy? Na dzień dzisiejszy mała rada: lepiej nie szastać bezmyślnie określeniami typu "gniot", bo można się łatwo ośmieszyć ;)

A co do spojlerów. Z tym ruszaniem nie zauważyłem, musiałbym ponownie obejrzeć film z włączonym trybem "Teraz szukam na siłę błędów". Scena w której Dwayne wybiega z samochodu... Nonsens? Wcale. Dowód? Miał tam siedzieć na tej trawie do wieczora? Przypominam, że jechali na konkurs jego siostrzyczki. Mała przyszła po niego, za co miałby się na nią obrażać. Za co miałby się obrażać na całą resztę rodziny za to co mu się przytrafiło?
Przyjrzyj się swoim zarzutom dotyczącym tego filmu. Proponujesz rozwinięcia wątku rzucania palenia, czy nieszczęśliwej miłości... Bardzo ciekawe. Wiesz, nie o tym był film. Te i inne wątki poboczne składają się na wspólny obraz rodziny, której członkowie są w różny sposób doświadczeni przez los, a mała miss jest dla nich spoiwem, nadzieją, jej sukces - ich sukcesem. Tutaj film porusza ważną kwestię funkcji rodziny. Ja też mógłbym nie rozumieć ludzi, którzy przechodzą obojętnie obok tego filmu, albo finalnej sceny, która mnie na przykład bardzo wzrusza, ale rozumiem. To już kwestia wspomnianej wyżej wrażliwości i nic z tym nie zrobimy. Dochodzimy zatem do "mega banalnej prawdy", która oczywiście nie jest przesłaniem filmu, ale można ją z powodzeniem zastosować i w tym przypadku - filozofia Dwayne'a, każdemu z nas wyjdzie na zdrowie.

ocenił(a) film na 5
K_meyer

Mnie wydaję się, że można mieć po prostu różne podejście do różnych kwestii. To czy uważamy coś za sztukę czy za pop-kulturę (w sensie pejoratywnym) zależy od nas. Przykładem niech będzie Różewicz: krytyka zaczęła go doceniać dopiero po jakimś czasie. Moim zdaniem Dwayne powinien zachować się nieco inaczej... nie twierdzę, że musiałby siedzieć na tej trawie do wieczora. Przy okazji tej sceny... odkrycie daltonizmu w tym wieku? Śmiech na sali - iście amerykańska szkoła. Domyślam się, że film nie był o "rzucaniu palenia" - chodzi o to, że... że charaktery zbudowane zostały według mnie "sztucznie"... szczegóły, które według mnie powinny być ciągnięte, mogłyby odzywać się częściej... raz rozcieńczone raz w formie koncentratu. Mam wrażenie, że chciano poruszyć za zbyt wiele sznurków, przez co te zaczęły się plątać/supłać i tworzyć pokraczną chimerę. Lubię, gdy poboczne wątki mają konkretny wpływ na całość... nie lubię gdy ktoś ugryzie jabłko z kilku stron po czym wyrzuci je do kosza, bądź za plecy. "Mega banalna prawda", o niej jeszcze przez chwilę: "Pieniądze szczęścia nie dają" - głęboko, co nie? Ten kto pierwszy porównał kobietę do róży - był wrażliwym człowiekiem... ten kto porównań takich dokonuje wtórnie i ma się za wielkiego poetę, pozostanie tylko zmolestowaną kalką. Ja serdecznie dziękuję za te "mega genialne prawdy" - nie wszystko co "proste" bywa genialne w swojej prostocie.

hasziszijjun

"Ten kto pierwszy porównał kobietę do róży - był wrażliwym człowiekiem... ten kto porównań takich dokonuje wtórnie i ma się za wielkiego poetę, pozostanie tylko zmolestowaną kalką."

Z całym szacunkiem, ale nie zgadzam się z tym tak bardzo jak można się nie zgadzać z czymś...

Szekspir pisząc "Romeo i Julię" zżynał bodajże nawet nie z oryginału, ale z innej "zmolestowanej kalki". Czy odbiera mu to chwałę?

Podbno na gitarze zostały wykorzystane wszystkie trzydźwiękowe kombinacje riffów. To znaczy, że jak chcesz stworzyć dobry rockowy kawałek musisz szukać od czterech dźwięków wzwyż a The Pixies byli beznadziejnym zespołem?

Jak dla mnie nie, nie i jeszcze raz nie. Nie zawsze trzeba stworzyć coś nowego, żeby było to dziełem. Oczywiście wielu tak myślało... zazwyczaj wychodziła z tego pseudosztuka, którą łechatły się stada pseudoznawców.

Była taka sytuacja u mnie w szkole, że jakiś mega mroczny metal przyniósł swojej mrocznej dziewczynie mroczne świńskie serce w słoiku. Czy jest przez to lepszy od tego kto dał swojej dziewczynie skromną różyczkę? Nie sądzę. Ważne jest jak spojrzysz na dziewczynę, jak powiesz jej "kocham cię" (słowo powtarzene nieskończoność razy, a zawsze może być inne i magiczne).

Żeby już nie przedłużać, to tak samo jak Szekspir czaruje słowem pisanym, Pixies prostym riffem a chłopak spojrzeniem i tembrem głosu tak dla mnie Mała Miss czaruje prostotą przekazu podanego w piękny sposób.

ocenił(a) film na 5
miccet

I znowu bierzesz wszystko dosłownie... (prawie) każdy z czegoś rżnie, albo czymś się inspiruje. Mnie z tą różą chodziło o coś zupełnie innego, bierz pod uwagę kontekst. Co do kombinacji riffów, nie przesadzajmy, bo muzyka się do nich nie ogranicza (kunszt rockowego kawałka nie samym riffem jest wykuwany) - co do samych riffów, wkurza mnie takie pie.przenie (wariacje swoją drogą, dochodzi m.in.: gitara, tempo, efekt - nie chcę mi się na ten temat dłużej rozwodzić). Co do Pixies... nieźle trafiłeś, "Where is my Mind?" to jeden z moich ulubionych utworów muzycznych;>. Co do muzyki jeszcze: można zrobić cover lepszy od oryginału... tak samo jak można zrobić remake filmu lepszy niż pierwowzór. Wracając do tematu i nie rozwodząc się nad shockingiem, którym częstujesz, dla ciebie prostota Małej Miss jest przepełniona urokiem... dla mnie NIE. Stąd odmienne zdania, inne argumenty i kontrargumenty rodzą się na zasadzie "reakcji łańcuchowej". Co do Szekspira, to... został po nim jedynie podpis na testamencie (jeśli chodzi o rękopisy, żebyś nie uczepił się szczegółu)... tak więc co do tego "zżynania" - nie stawiajmy pochopnych wniosków ; ) Szekspiryzm to bardzo rozbudowana "dziedzina". PS. Jak słyszę te poobgryzane słowa kocham, to robi mi się niedobrze, (niektórzy) ludzie nadużywają słów: kocham, miłość, przyjaciel et cetera.

hasziszijjun

Pixies rządzi:)

A co do twojego pe esa to zgadzam się. I czasami piszę bzdury pod wpływam późnej godziny i "natchnienia", więc nie bierz tego nazbyt serio;)

Nasze gusta (pomijając Pixies;) są inne i nie dojedziemy do porozumenia jak widać.

ocenił(a) film na 5
miccet

Przybijam piątkę ; ) Ja również pod wpływem "natchnienia" wypisuję różnorakie bzdury. Rzekłbym nawet, że częściej niż czasami. Bywa, że nie potrafię zawczasu wrzucić na luz, ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale. Pozdrawiam serdecznie ; )

ocenił(a) film na 5
K_meyer

Co do stwierdzenia, iż film był "gniotem", to... to był to taki "komizm sytuacyjny". W Małej Miss ja również odnalazłem kilka ciekawych pomysłów, podobnie jak w wielu książkach, które średnio mnie "ruszyły" natrafiłem na kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt godnych uwagi zdań. Gniotem jest dla mnie kino typu "Teksańska masakra jakąś tam piłą", "Piła vol. 666" etc. Gdyby Mała Miss była dla mnie filmem "typowo debilnym", to nie chciałoby mi się nawet o nim pisać. Nie ukrywam, że być może nie dojrzałem jeszcze do tego filmu - nigdy nie mów nigdy. Zastanawia mnie zachwyt nad tą produkcją i póki co podtrzymuję moje "chaotyczne zdanie" na jej temat. Gwoli jasności jeszcze: "topik" założyłem po to, żeby ewentualne komentarze rzuciły "nowe światła" na moje wrażenia ; ) Nie chciałbym jednak, żeby ten komentarz odebrany został jako "biała flaga" ; )

hasziszijjun

Niestety, muszę Cię zmartwić - Twoja "bystra" uwaga o scenie, w której bohaterowie ruszają bez konieczności pchania samochodu dowodzi nie Twojej spostrzegawczości, ale jej braku. Gdybyś przypatrzył się uważniej, zobaczyłbyś, że samochód został zaparkowany, tak jak sugerował mechanik w warsztacie, na pochyłości. WYRAŹNIE WIDAĆ w tej scenie,że Richard nie odpala silnika, lecz puszcza hamulec, a samochód się stacza nabierając prędkości. Na przyszłość sugeruję najpierw UWAŻNIE obejrzeć film, a potem popisywać się błyskotliwymi uwagami o filmowych "trupach".

ocenił(a) film na 8
hasziszijjun

"po śmierci jednego z bohaterów - 'ku jego chwale' - brnięcie dalej ku celowi... to takie... amerykańskie) nic innego wyjść nie może."

Amerykańskie? Wydaje mi się, że gdyby to było amerykańskie, bohaterowie porzucili by wyprawę, na rzecz pochowania dziadka i w ten sposób oddania mu hołdu. Rozwiązanie w filmie jest komiczne, szydzi z amerykanów.

Tak samo ojciec - wymyślił jakaś tam teorie 9 kroków do sukcesu... w filmie jest pokazany negatywnie, jako głupiec z beznadziejna amerykańską ideologią, z którą żaden członek rodziny się nie zgadza i którą sam później porzuca, co oznacza, że twórca filmu także się z nią zgadza. Ten film szydzi z Ameryki i nie jest amerykański.