już nawet nie wiem, kogo lubię najbardziej. czy dziadka-narkomana, wujka homo-samobójcę, ojca "sukcesu", brata- zagorzałego fana Nietschego, czy małą ale ogromnie śmieszną i uroczą Olive. tylko mama z całej rodzinki nie ma żadnego odchyłu. szkoda, że rola dziadka trwa tak krótko, ale i tak jest świetna. a końcowy taniec Olive zasługuje na Oscara sam w sobie.