Baśniowy retelling Osgooda Perkinsa może się pochwalić wzorowym wykonaniem - zdjęcia są prześwietne, stylizowane, klimatyczne; świetnie są tu wykorzystane kolory; muzyka jest oryginalna i brzmi całkiem ciekawie, między innymi przez syntezatory, które zaskakująco dobrze wpasowują się do tej baśniowej historii; aktorsko jest raczej dobrze. Klimat jest bardzo udany, choć powolna narracja wielu może odrzucić. Niestety to tyle z plusów, a pora się trochę poprzyczepiać. Po pierwsze pod tą senną narracją kryje się stosunkowo biedna historia. Historia Jasia i Małgosi, a w zasadzie Małgosi i Jasia, prezentuje się w gruncie rzeczy prosto: oto dostajemy tę samą historię, którą wszyscy znamy i lubimy, prawie bez jakichś wielkich zmian czy twistów fabularnych, wszystko zostało jedynie przefiltrowane przez filtr tematyczny: poruszanie tematu dorastania , zależności, siły kobiet i ich miejsca w świecie. I ta nadbudowa, powiedzmy sobie szczerze, działa dosyć topornie i przez niewielką fabularną objętość zdaje się być pośpieszna, niedokończona. Drugi mój zarzut to czas trwania - nawet jeśli zaakceptujemy tempo akcji, to gdy dochodzimy już do końca tej historii, to czujemy głównie "To już koniec? To tyle?", film Osgooda bowiem poza tym że swoją historię opowiada bardzo powoli i dokładnie, to zamyka ją w ledwo dziewięćdziesięciu minutach, pozostawiając po sobie tylko uczucie nienasycenia. A szkoda, bo wykonanie jest cudowne, klimat na prawdę daje radę, a niektóre pomysły reżysera robią prześwietną robotę (np. zjawy zamieszkujące las, biały pokój).

Małgosia i Jaś pozostaje więc raczej tylko próbką stylistyczną rozwijającego się reżysera, obietnicą. I mam wielką nadzieję że Oz, twórca prześwietnego "Zła we mnie", w moim mniemaniu nieudanego "I Am the Pretty Thing That Lives in the House", a teraz też nieco niedopracowanego, choć ciekawego "Małgosi i Jasia", następnym razem stworzy horror spełniony, kompletny, dorównujący poziomem do reżyserskiego debiutu, a nawet go przebijający, wreszcie wykorzystujący potencjał drzemiący w reżyserze.