zgadzam się z Tobą w zupełności; film jak i buddyjska myśl mówi o problemach tak uniwersalnych, że nawet za 200 lat człowiek będzie pytał o to samo, o co pytał siebie sam Budda; nie uwolnimy się od nurtujących nas kwestii odnośnie sensu i znaczenia tego w czym żyjemy; pozdro

Myślę jednak że film bardzo nieudolnie dotknął historii buddy i samego sensu tzw. oświecenia i dla ludzi nic o tym nie wiedzących to będzie abstrakcja

Być może kolego dla ludzi nic o tym nie wiedzących i tak i tak okaże się to tylko abstrakcją, ale tak do końca nie wiem co mogłoby ich zmusić do zagłębienia się w tą myśl; ci co o tym coś wiedzą mogą rzeczywiście oglądając film odnajdywać i uzupełniać poniekąd to, co wiedzą o buddyzmie; mogą także to porównywać, ale wydaje mi się, że bez głębszego zainteresowania, to jaki by obraz nie powstał i tak będzie dla nich pusty pod względem filozoficznym a może ciekawy co najwyżej, co do sposobu przedstawionej opowieści… choć i to do końca nie wiadomo, bo jeśli film nie zachwyciłby samą fabułą nie mówiąc o treści, wątpię, czy byłby brany w ogóle pod uwagę przeciętnego widza, który biorąc gazetę czyta, że obraz niestety nie jest filmem akcji w którym wszyscy latają z armatą; a może tak z drugiej strony po taki film sięgają ci, których nurtują jakieś egzystencjalne pytania; nie chciałbym uogólniać ale kogo takie tematy nie interesują, chyba i tak podobne temu obrazy nie będą chodzić mu po głowie…

A jednak po tym filmie Keanu został buddystą.

Film 8/10 lubię postać którą zagrał.