Film o Dustinie, który brata się z Indianami i białymi, ostatecznie mając przyjaciół w obu grupach. Z drugiej strony, od obu czeka go srogi wpieprz. Jest to retrospekcją, którą Dustin opowiada mając 121 lat, siedząc w rezerwacie, młodemu reporterowi który chciał się czegoś dowiedzieć o Indianach (bitwy przedstawione w filmie są autentyczne, kilka postaci zresztą też).
No, ładnie się to oglądało. Film długi, ale wszystko dzieje się szybko, jest dynamicznie i ciekawie. Dustin jest rzucany od obozowiska czerwonych do armii białych i z powrotem, zwykle po drodze zahacza o jakiś upadek życiowy, tudzież depresję. Jest świadkiem upadku moralnego religii, głupoty Indian, dumy białych, magii i dziadka, któremu odpie... Kilka dziewczyn też zaliczy, z jedną się nawet ożeni, ale spokojnie, zgubi ją. Będzie jej szukać, a jak znajdzie, to stwierdzi że już mu się nie chce do niej wracać.
Na szczęście takich dziur jest niewiele. Z takich gryzących zęby to np. nie wiem, czemu on na początku nie zabił Niebieskiej Kurtki, tylko się z nim ganiał wokół rumaka i krzyczał głupoty o błogosławieniu. Cała reszta jest w miarę logiczna i poukładana, chociaż np. akcja z zaliczeniem sióstr przybranej żony może śmieszyć – ale co poradzić, co kolor to inne pojmowanie świata.
No i jeszcze polecę po szczególikach: scenarzysta przesadził z dziadkiem. Po prostu. Nie, końcowa scena na wzgórzu jeszcze ujdzie, ale to, jak stał się niewidzialny, było przegięciem. Przegięciem były też teksty Karoliny (siostry Dustina) na początku filmu („Żegnaj, spotkamy się w niebie” – wtf?). A ten dziwak, co w pewnym momencie wszystko robi na odwrót. Jest powiedziane, że mył się ziemią i opłukiwał wodą. Aha.
Wady są drobne, podobnie zalety: zalicza się do nich na pewno Dustin, wiecznie młody, uśmiechnięty, wyluzowany, nawet jak leży w błocie pijany w trzy dupki. Oprócz tego, rozmach – nie tylko podczas bitew, ale ogólnie: plenery i ogólnie historia rozpięta na kilkanaście lat i kilkudziesięciu bohaterów.
Niezła rozrywka. Najlepszy film Penna (piszę to, bo wszystkie trzy jakie widziałem, oceniłem na tyle samo oczek).
6/10