Wręcz film kultury żydowskiej. Muzyka - chociażby, sugestią dla wrażliwych na ten tamat (np. czytelników Wybiórczej). Od głupich (ta o golfie..), przez całkiem dobre neutralne (click?), kończy z komediami i przechodzi do fazy dramatowej, poważniejszej, w lekkim klimacie opowiadającej morały. Sos żydowski podjęty odważniej, nie unikając nawet klimatu politycznego. Co niezaskakujące - lewicowego. Widać podobieństwo do Allena, jakby Sandler chciał nieść pochodnie i bezwstydnie brał garściami od swojego najwyraźniej mistrza.
//ten moment o opuszczeniu własnego domu i wycieczka do rodziny w Chicago, mi jakoś mryga jako puszczenie oka do polaków. Skoro cały film puszcza polityczne oczka, to może to nie tak nierealne?