Kiedy duet Leone - Morricone kręcił wiekopomne dzieła, Peckinpah robił chałturę w stylu filmów z Johnem Waynem. Muzyka to żart, wręcz przeszkadza w budowaniu dramaturgii scen. Tam gdzie Il Maestro tworzył swymi utworami sceny kultowymi, anon z Dundeego puszczałby wesołe trąbki i orkiestrę.
Początek zwiastował poważne kino, skończyło się teatrzykiem szkolnym, w dodatku uciętym jak szarża rycerzy Króla Artura u Pythonów.