Czy oni byli w końcu tym rodzeństwem czy nie bo już się pogubiłem. Film niesamowity. Ten klimat, zresztą jak wszystkie Ghibli
Nie, nie byli :) Ich rodzice i ten kapitan w porcie byli trójką przyjaciół :) Ojciec chłopaka zginał jako pierwszy (to ten co siedział na fotografii na krześle) a ojciec dziewczynki zaopiekował się tym chłopcem i potem zginął. :) Zgadzam się niesamowity film ... Szczerze nawet poruszający :)
Hm, niby wszystko się zgadza, tylko dlaczego to ojciec Umi wyglądał zupełnie jak dorosły Shun? Jest nawet scena, w której matka Umi pyta córki, czy Shun jest do niego podobny i Umi zaczyna płakać, bo owszem, kubek w kubek, zdarta skóra itp. Trochę szkoda, że nie rozwiązali tej sprawy, bo teraz to wygląda po prostu jak fałszywy trop dość niezgrabnie podany widzom. A poza tym ładna historia, choć zdecydowanie wolę Ghibli w jego bardziej magicznych, fantastycznych wydaniach.
matka Umi pyta czy Shun jest podobny do kogoś ze zdjęcia, a nie czy jest podobny do ojca Umi. Poza tym zwróć uwagę, że ojciec Umi i ojciec Szuna byli bardzo podobni do siebie ;) jak na początku pokazywali to zdjęcie nie mogłam odróżnić, który z tych dwóch to ojciec Umi
Zaraz dojdziemy do tego, że matka Umi po prostu zdradzała męża, za co zapłaci chorobą genetyczną wnucząt. :) A tak na poważnie, to film bardzo ładny. Ostatnia piosenka pięknie zakańcza całą historię.
Wspomnieć należy, że ojciec Umi zarejestrował go w urzędzie jako swojego syna. Więc... Sorry ale ślubu to z tego nie będzie. Niby jak mieliby to wyjaśnić skoro ojciec Umi nie żyje? W urzędzie piastują jako rodzeństwo. Może jakieś badania genetyczne, ale w 1960? Historia sama w sobie piękna o ile nie zacznie się człowiek zastanawiać co dalej :p