MALOWANY WELON to już druga ekranizacja powieści Williama Somerseta Maughama. W przeciwieństwie to pierwszej ekranizacji z lat 30-ych ten film jest nader udany.
Dzieło Johna Currana to nieco staroświecki melodramat trkatujący o konewnansach, duszności uczuć, namiętności ,potzrebie pojednania i wybaczenia.
Film jest pięknie sfotografowany przez Stuarta Dryburgha, którego zdjęcia nie tylko ubarwiają ale również podkreślają emocjonalno-intelektualną wartstwę produkcji.
Cudna i bardzo elegancja jest tutaj muzyka autorstwa Alexandre Desplata, która słusznie została nagrodzona Złotym Globem.
Pełni szczęścia dopełnaiją koncertowo zagrane kreacje aktorskie. Naomi Watts jest jak zawsze doskonała i skutecznie ożywią nieco posągową postać jako musiała zagrać. Edward Norton znakomicie zagrał powściągliwego biologa, który "toczy cichą walkę we własnym sercu" i oddaję się mrówczej pracy u podstaw.
Para Norton- Watts skutecznie ożywią film i sprawia, że psychologia granych przez tych aktorów postaci sama w sobie wzbudza w widzu wielkie emocje.
SZkoda, że znowu ta dwójka świetnych artystów została pominięta w Oscarowej rozgrywce.
Na drugim planie możemy podziwiać Toby Jonesa (świetny Capote w "Bez .skrupułów") oraz Lieva Schrebera (trylogia KRZYK czy obraz KANDYDAT).
Oczywiście mozna krytykować MALOWANY WELON za zbędne aluzje polityczne, pewną skostniałość i konwencjonalność opowiadanej tu historii oraz obyczajowe uproszczenia. Te wszystkie zarzuty są słuszne co nie jest w stanie zmienioć faktu, iż mamy tutaj dobrze zrobiony i świetnie zagrany niekomercyjny melodramat.
Warto zobaczyć.