PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=185752}

Malowany welon

The Painted Veil
2006
7,6 56 tys. ocen
7,6 10 1 55800
6,2 14 krytyków
Malowany welon
powrót do forum filmu Malowany welon

"Malowany Welon" warto obejrzć napewno z dwóch powodów.

Po pierwsze i dlatego wybrałem się na seans - ze wględu na parę głównych bohaterów - cudowną Naomi Watts i Edwarda Nortona. Co ciekawe mimo mojej ogromnej sympati do Watts myślałem, że lepiej ze swoją rolą poradzi sobie Norton, a tu niespodzianka, bo wg mnie to Naomi lepiej zagrała, a nawet zawłaszczyła sobie film dla siebie i to ona gra tu pierwsze skrzypce. Norton jak dla mnie jest zbyt nijaki, ale moze właśnie taki miał być.

Drugi powód to rewelacyjna muzyka Alexandra Desplata - szczególnie główny motyw, który słyszymy już przy napisach początkowych. Muzyka towarzyszy nam przez cały film i buduje niesamowity, trochę melanholijny, smutny nastrój. Desplat musiał się nieźle natrudzić by jeden przepiękny utwór Erika Satie "Gnossienne no.1" nie przyćmił wszystkich pozostałych w filmie. Wydaje mi się, że Desplat wyszedł obronną ręką z tego zadania, choć i tak chyba najbardziej w pamięć zapada Satie...

Film ogląda się dobrze. Jest on co prawda w niektórych momentach zbyt wolny i wydłużony, ale opowiadana historia i popis głównych aktorów zacierają dobrze te wady. Można by się przyczepić także do tego, że "Malowany welon" przypomina trochę filmy sprzed lat, ale wg mnie jest to akurat duży plus, gdyż w zalewie amerykańsiej papki wyraźnie się on wyróżnia, poza tym historia Kitty i Waltera wymagała tego typu przedstawienia.

Duży minus za niewykorzystany potencjał fantastycznych krajobrazów, które nie zostały niestety dość dobrze wyeksponowane. A szkoda bo naprawdę jest co fotografować...

7/10

ocenił(a) film na 7
milczacy

zgadzam sie z toba niemal w 100%. Napewno Norton i Watts sa swietnymi aktorami(ja jednak wybieram Edwarda;-) ale ja jakos nie poczulam miedzy nimi zadnej chemii. mam wrazneie ze Watts gra swoje a Norton swoje. jakby wystepowali w dwoch roznych fimach. Razem raczej sie nie odnajduja na ekranie, ale oddzielnie napewno stworzyli niesamowite kreacje. czy Norton byl nijaki? Wg. mnie nie. Mysle ze jego rola wlasnie na tym polegala. na kreowaniu czlowieka cichego, zrownowazonego, niesmialego troche niezauwazalnego (scena na przyjeciu kiedy Kitty nawet nie zwraca na niego uwagi). Mnie rowniez oczarowala muzyka. naprawde niesamowita. Ja tez mialam wrazenie ze ogladam film sprzed wielu lat. Faktycznie takich obrazow juz niewile powstaje. ten skojarzyl mi sie z obrazami pokazywanymi w niedzielne popoludnie na dwojce ktore ogladala moja mama gdy ja bylam dzieckiem. Troche za prosty wydal mi sie z kolei scenariusz, choc bardzo sie ciesze ze tworcy nie poszli na latwizne i nie stworzyli z tej historii wielkiego banalu albo lzawego melodramatu. Wszystko tu zachowuje wielka klase. Mnie moze czego brakowalo ale w sumie to warty obejrzenia film.