cały naprawdę świetny efekt popsuła końcówka filmu i apogeum dramatu głównie względem Die w ostatnich minutach. Nie wspominając o pojawieniu się w tle Lany del Rey. Co za dużo, to niezdrowo. Rozumiem zapędy oscarowe (i tłumaczenie wszystkiego jak 3-letniemu dziecku) ale mimo wszystko szkoda, że Xavier nie postanowił zostawić otwartej furtki do interpretacji i wszystko wyłożył nam na tacy. Film mógł skończyć nieco wcześniej, nawet po doskonałej (typowo dolanowskiej) scenie "jak to mogłoby być, gdyby nie problemy Antoine'a".