Spodziewałam się zobaczyć wciągającą komedię z dobrą obsadą i tekstami, a tym czasem odniosłam wrażenie, że reżyser sam nie wiedział, o czym tak właściwie ma być ten film. Postać pisarza jest po prostu wkurzająca (nie pomaga temu Alberta Brooksa, wręcz przeciwinie, jego ciągłe wymachiwanie rękoma i ta sama mina denerwują jeszcze bardziej). Dialogi są za długie, męczące i pachną tanimi żartami, których pełno w innych amerykańskich filmach. Do tego ta cała historia z eksperymentem... Dlaczego nikt w tym filmie nie mógł powiedzieć prosto z mostu o co chodzi? Tylko tłumaczenia poprzez owijanie w bawełnę i (znowu) poprzez nieudane dialogi. Baaardzo się rozczarowałam.